jej nóg, ukazujac niemal całe długie, opalone uda, a pulchne

Zawahała się. Po raz pierwszy opadła z niej maska zuchowatości. - Jakoś nie pamiętam, żeby cokolwiek cię przerażało. Byłaś rozpieszczona i bogata, ale lubiłaś też rozrabiać i miałaś niewyparzony język, którego nie bałaś się używać. - Nie o to mi chodziło. Przechylił głowę na bok. Czekał. Walczyła ze sobą i wciąż miała czerwone policzki. - Wyduś to z siebie, Shelby. - A niech to. - Widział, jak zmaga się ze sobą. - Nie przyjechałam tutaj, żeby o tym dyskutować. - O czym? - ciskał. - Och, do diabła. No dobrze, bałam się ciebie. Mojego taty. Tego, co powiedzą ludzie. - Dlaczego? - Bo byłam młoda. - I? Przez chwilę patrzyła w inną stronę; zauważył kropelki potu na jej czole. - No dobrze, bałam się ciebie, bo... - jej wzrok znowu spoczął na nim - ...bo kochałam cię, Nevada - wyznała. Między jej brwiami pojawiły się małe zmarszczki i nagle Nevada zaczął żałować, że tak nalegał. Nie chciał słuchać skrywanego przez dziesięć lat wyznania. - Właśnie tak. To było głupie. Idiotyczne. Dziecinne. Ale kochałam cię. Masz czego chciałeś i... och Boże, jak ja cię kochałam. Żadna zdrowa na umyśle kobieta nie powinna tak kochać mężczyzny, ale... kurczę, nigdy nie mogłam na ciebie liczyć, prawda? Nigdy nie wiedziałam, na czym stoję w naszym związku, a potem... potem zaszłam w ciążę i... i... - Umilkła i przygryzła wargę, wciąż się ze sobą zmagając. http://www.juiceflow.pl - Zadzwonię - obiecała, wzruszona, że tak się nią przejmuje. Szybko włożył dżinsy. Usiłując zapiąć guziki przy bluzce, mrugała oczami i wmawiała sobie, że to tylko deszcz, że to nie mogą być jej łzy. Krople ściekały jej po nosie i podbródku. Palce nagle wydały jej się grube i niezdarne. - Pozwól, że ci pomogę. - Nevada jeszcze nie zdążył zapiąć rozporka, a jego bose stopy stawały się coraz bardziej ubłocone. Odsunął ręce Shelby i ostrożnie zapinał kolejne perłowe guziczki. - Proszę bardzo. - Dzięki. - Cała przyjemność po mojej stronie. - W ciemności nocy widać było wyraźnie biel jego zębów. Uśmiechał się krzywo. - Uważaj na siebie, Shelby - powiedział szorstko, ujął jej twarz w dłonie i z całej siły wpił się w jej usta. Kiedy odsunął się od niej, skinęła głową w milczeniu; jego czułość sprawiała, że serce jej się krajało. Pomógł jej wsiąść na konia i stał na szeroko rozstawionych nogach, z rękami złożonymi na piersi, gdy ona ściągała przemoczone lejce i cicho cmokała. Klacz nie potrzebowała zachęty. Węsząc wiatr nozdrzami, ruszyła z kopyta i zaczęła się piąć po wzgórzu, żeby jak najszybciej wrócić do stajni.

- Musisz. - Nie, Alex. Nie... nie potrafie pociagnac za spust. - Na litosc boska! - Alex zrobił krok w przód i w tej samej chwili rozległ sie strzał, przygłuszony tłumikiem i Alex drgnał, po czym zwalił sie na ziemie, upuszczajac strzelbe. - Nie! - krzykneła Marla. Sprawdź - No, więc o co chodzi, do diabła? Sędzia przez długą chwilę wpatrywał się w swoją pięść, a potem powoli przeniósł wzrok na twarz Nevady. - Jeśli ci powiem, musisz obiecać, że zostawisz Shelby w spokoju. - Tego nie mogę zrobić. - Jasne, że możesz, ty Metysie, nieudaczniku. Bo bez względu na to, co o tobie myślę, wiem, że chcesz tego, co najlepsze dla Shelby, a ty nie jesteś tym czymś. Jesteś przeklętym, narwanym synem indiańskiej dziwki i pijaka, który nie umiał trzymać łap z dala od kobiet, nawet tych, którym nie dorastał do pięt. Shelby się nie poruszyła. Nie była w stanie. - To znaczy? - Od mojej żony, ty łajdaku! - wybuchnął sędzia. - Jak myślisz, do diabła, dlaczego odebrała sobie życie? Bo miałem romans z Nell Hart? Bo spłodziłem nieślubne dziecko? Nie, do cholery. Ona odpłaciła mi pięknym za nadobne. Z twoim ojcem. Shelby czuła dudnienie w uszach, świat wymykał jej się spod kontroli, a nogi nagle zamieniły się w galaretę.