powietrza, a teraz... – Jęknęła.

Zajrzała do lodówki. Żałosne resztki pizzy w pudełku, po kiełbaskach pepperoni nie został nawet ślad. Łodygi selera naciowego więdły smętnie obok niedopitej butelki dietetycznej pepsi. Ohyda. Zamknęła lodówkę. Doszła do wniosku, że może lepiej niczego nie jeść – dzięki temu będzie się dobrze prezentowała w nowiutkiej obcisłej srebrnej sukience. Bo chciała wyglądać zabójczo. Co tam stara pizza. To jej wielki dzień. Cóż, technicznie rzecz biorąc, nie tylko jej, także Lucy, jej siostry bliźniaczki. O północy obie skończą dwadzieścia jeden lat. W końcu będą pełnoletnie! Oczywiście musi jeszcze poczekać sześć godzin, zanim zegar wybije dwunastą. Godzinę czarownic. Taki Kopciuszek w negatywie. Owszem, miała fałszywy dowód tożsamości, ale dzisiaj spali lewe prawo jazdy z Oregonu. Najlepsze, że nie będzie musiała czekać dodatkowych czternastu minut, żeby wypić pierwszego legalnego drinka. Lucy zawsze jej wypomniała, że ona przyszła na świat czterdzieści siedem minut po północy, a Laney dopiero minutę po pierwszej. Ale to już nieważne. Liczy się data, nie godzina. Szykuje się wielka impreza; przyjdą wszyscy jej przyjaciele, nawet Cody Wyatt, zabójczo przystojny kolega z zajęć z literatury angielskiej. I to bardzo dobrze. Wystarczy, że będzie http://www.konstrukcjestalowe.edu.pl Nie miał drukarki, więc wysłał wszystko do swojej skrzynki pocztą elektroniczną – wydrukuje gdzie indziej. A potem poprosi Hayesa, żeby sprawdził, do kogo należą poszczególne samochody. Dokończył kanapkę, wytarł palce w serwetkę i zajął się wyszukiwaniem placówek medycznych – na wypadek, gdyby srebrny chevrolet miał coś wspólnego z Jennifer. Poszukiwania przyniosły w rezultacie setki nazw. Musi jakoś ograniczyć zakres zainteresowania. Grzechocząc kostkami lodu, dopił colę i wrócił myślami do samochodu na parkingu. To już obsesja, pomyślał, ale może coś z tego będzie. Wątpliwe, by kierowca chevroleta mieszkał w San Juan Capistrano, więc skoncentrował się w poszukiwaniach na Los Angeles. Culver City to logiczny wybór – ale za prosty. I znowu czekała go długa lista. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w monitor. Co takiego było w naklejce na

Ani śladu Fernanda. No chodź, ty draniu. Pokaż się. Odgłos kroków umilkł, studenci przestali przychodzić. Bentz zerknął na zegarek. Dziesięć po siódmej. Do sali od pięciu minut nikt nie wszedł. A zatem Fernando nie przyjdzie. Znowu. – Cholera. – Bentz dopił resztę coli, obserwując, jak ćma uderza o klosz, i już miał wyrzucić pustą butelkę, gdy zobaczył, jak ktoś biegnie wśród mgły. Mężczyzna, stwierdził. Sprawdź Wskazał im krzesła. Yolanda została przy drzwiach. Wyjrzała ciekawie. – A wasz kolega? Hayes odwrócił się przez ramię i stłumił jęk. Bentz wysiadł, stał w kręgu światła przy ogrodzeniu i szeptał coś do Rufusa, który w końcu przestał szczekać. – Poczeka na zewnątrz – powiedział Hayes, chcąc odwrócić od niego uwagę Yolandy Salazar. – Przepraszamy za najście, ale... – Chwileczkę. – Jej oczy zapłonęły zimną wściekłością. Zmarszczyła brwi. Stała przy drzwiach, z jej ust popłynął strumień przekleństw. – Bastardol – syknęła. Sebastian podbiegł do drzwi, aby zobaczyć, dlaczego żona bluzga takim stekiem przekleństw. Hayes zacisnął zęby. Wiedział, o co chodzi. Bentz. Yolanda odwróciła się na pięcie. – Wynocha z mojego domu! Przyprowadziliście tu dzieciobójcę? Człowieka, który zabił