Jego język naciskał, pokonał opór jej zębów, zapraszał do zabawy.

Stempel pocztowy z południowej Kalifornii nie dawał Bentzowi spokoju, jadąc Bourbon Street, miał go wciąż przed oczami. Znalazł punkt ksero, zrobił kopie zdjęć i aktu zgonu, powiększając je i wyostrzając, by widzieć jak najwięcej, a potem przekazał oryginały Montoi. Był przekonany, że odnalazł go ktoś z przeszłości jego albo Jennifer. Ale kto? I dlaczego? I czemu igra z jego umysłem? Stanął na czerwonym świetle i wpadł w zadumę. Nad jego głową kłębiły się ciemne chmury, w nozdrza uderzał zapach rzeki Missisipi. Przypomniał sobie Jennifer na skraju lasu. Tak blisko domu – jego i Olivii. A teraz te zdjęcia. Zerknął na fotel pasażera i zobaczył Jennifer na zdjęciu, jak przechodzi przez jezdnię. Albo to jego była żona, albo jej sobowtór. Duchów na zdjęciach nie widać. Halucynacje nie są rzeczywiste, toteż nie można ich utrwalić na taśmie filmowej. A więc istnieje naprawdę? Zrobiło mu się niedobrze. Kto w takim razie stał za jego domem, domem, który w ich związek wniosła Olivia? To ostatnie spotkanie nie dawało mu spokoju. Ze względu na O1ivię. Nie podobała mu się myśl, że w tę sprawę, o cokolwiek tu chodzi, wciąga się jego żonę. Mieszka tu i przerażała go sama myśl o tym, że coś mogłoby jej grozić. Zawsze czuła się tu bezpieczna. Choć Hairy S nie sprawdzał się jako pies obronny, mieli system alarmowy, na który Bentz nalegał przed laty. Rzadko go używali, ale teraz to się zmieni. http://www.lekarzewarszawa.com.pl/media/ Zapędza się w ślepy zaułek? Możliwe. Ale przynajmniej ma jakiś trop. Maren śpiewała jak słowik, jej mezzosopran unosił się wysoko ponad sklepieniem małego kościółka w Hollywood. Hayes wpatrywał się w rozjaśnioną twarz córki, stojącej wśród innych uczniów panny Bette, i słuchał, jak śpiewają pieśń za pieśnią – od starych spirituals po piosenki popowe i rockowe. Rozpoznał Michaela Jacksona i Eltona Johna. Po występie grupowym każdy po kolei prezentował solówkę, stając na małym podeście, który wyglądał, jakby żywcem zabrano go z planu serialu Mały domek na prerii. Hayes wślizgnął się spóźniony, poczuł na sobie karcący wzrok Delilah i wyciszył komórkę. Od tej chwili słuchał tylko córki, która, przynajmniej jego zdaniem, przyćmiła innych wykonawców. Koncertem dyrygowała postawna Murzynka, ona także akompaniowała śpiewakom na gitarze albo na fortepianie. Hayes z trudem wytrzymał występy solowe. Owszem, dzieciaki

Zbieg okoliczności? Czy wyrachowana kalkulacja? Ostatnie dwadzieścia cztery godziny okazały się, z perspektywy Bentza, bezowocne. Coraz więcej ślepych zaułków. Pojechał znowu do Santa Monica, zaparkował, spacerował po bulwarze. Na molo wyobraził sobie Jennifer. Siebie. I Jamesa. Odwiedził zakątki, w których za jej życia bywali razem. Budę z hamburgerami niedaleko Sprawdź – Ale dlaczego? – nie dawała z wygraną. Zwinnie manewrowała w wąskich uliczkach Baton Rouge, jadąc do college’u Wszystkich Świętych. – Powiedział, że musi to załatwić. Dostawał szału odsunięty od pracy. – Ale dlaczego akurat Los Angeies? – Sama go zapytaj. – Zrobiłam to, a on mnie spławił. Kristi zaczęła wpadać w panikę. Coś jest nie tak, i to bardzo, bardzo nie tak. Od wypadku ojciec nie był sobą. Myślała, nie, miała nadzieję, że po terapii będzie jak dawniej, ale niestety nie. – Sam da sobie radę – mruknął Montoya. – Nie martw się o niego. – Uwierz mi, nie mam na to najmniejszej ochoty. – Rozłączyła się i wjechała na parking przed swoim apartamentowcem, niedaleko kampusu. Kiedyś była to elegancka rezydencja,