Salon oświetlony był tylko światłem wpadającym

ułożył na nich Malindę. Sam, podparty na łokciu, ułożył się obok. - Robiłaś już to kiedyś? - zapytał patrząc jej w oczy. Tak pytają dzieciaki w szkole, Malinda znała to pytanie, ale nie z doświadczenia. Chciała tego, ba, sama o to prosiła. Ale wszystko działo się za szybko. Odsunęła się trochę, bo uwierał ją guzik od kanapy. - Oczywiście. Jack zaśmiał się, przełożył nogę przez jej nogi i przyciągnął ją do siebie. - Nie nadajesz się na pokerzystkę - powiedział. Chcąc zyskać na czasie Malinda nerwowo oblizała wargi. - Dlaczego? Jack lekko dotknął kącika jej oka. - Twoje oczy. One mówią za ciebie. - Naprawdę? - A tak. - Jack podniósł rękę ku jej włosom i wyjął z nich szpilkę. Malinda poczuła, jak kok się rozluźnia, http://www.logopedapoznan.info.pl – Pracowała tu, ale jakieś cztery, pięć miesięcy temu odeszła bez wypowiedzenia. – Nie wie pan, dokąd się przeprowadziła? – John niemal czuł jej zapach. – Przykro mi, ale nic mi nie powiedziała. Niech pan zaczeka, jedna z moich dziewczyn może coś wiedzieć. Hej, Lorena! – zawołał. – Chodź tu na chwilę. John odwrócił się w stronę tlenionej blondynki, która powitała go przy wejściu. – Ten facet szuka Julianny. Mówi, że odziedziczyła kupę szmalu. Nie wiesz, gdzie ona mieszka? – Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. – Kobieta z niesmakiem skrzywiła pomalowane na jaskrawy kolor wargi. – Księżniczka myślała, że jest lepsza od nas wszystkich, a sama była nie lepsza od dziwki, bez

powrocie do hotelu pogrążyła się w swoim świecie. Natomiast Luke chodził nerwowo z kąta w kąt. Kiedy próbowała go zagadnąć, odburknął coś takim tonem, że poniechała dalszych prób. Kate obserwowała go przez moment, a potem przeniosła wzrok na Emmę i jeszcze bardziej zmarszczyła czoło. – Co się dzieje, malutka? – Ponownie potarła jej usta smoczkiem od Sprawdź Starał się jednak nie zwracać na to uwagi, tylko rozglądał się po wnętrzu. Poza nim znajdowało się tu jeszcze paru zwalistych facetów w roboczych kombinezonach i dwie dwudziestoletnie i niezbyt trzeźwe dziewczyny, które raczyły się pasztecikami, frytkami oraz colą. Kondor wszedł do środka dokładnie o tej godzinie, o której się umówili. Skierował się do jego loży i bez słowa usiadł naprzeciwko Luke’a. Jak zwykle plecami do ściany. Wymienili uprzejmości, kelnerka przyniosła jeszcze jedną szklankę płynu, który dla urozmaicenia określiła mianem kawy, a następnie Luke zaczął prosto z mostu: – Moja przyjaciółka ma kłopoty. Potrzebuję twojej pomocy. – Od razu przeszedł na ,,ty’’. – Przecież wiesz, czym się zajmuję, Luke. O jaką pomoc ci chodzi?