Była realistką i wiedziała, że musi potraktować pobyt w tym domu jako kolejne życiowe doświadczenie, wyciągnąć z niego naukę i pójść dalej. Oderwała się od tych rozmyślań i odrzekła spokojnie: – Tak, możemy odłożyć kwestię znalezienia nowej opiekunki na okres po wakacjach. Pomyślała z bólem, że ta dwutygodniowa rozłąka z Theem i jego dziećmi jeszcze spotęguje jej rozterkę i emocjonalny zamęt. – Zarezerwowałem rodzinny apartament w hotelu dla siebie i dzieci, ten sam co w zeszłym roku – oznajmił pogodnie. – Na szczęście udało mi się wynająć dla ciebie sąsiedni pokój – choć nie mogę obiecać, że od czasu do czasu nie będzie cię nachodzić troje małych intruzów. – Zawsze z radością powitam te dzieci, gdziekolwiek będę – odrzekła chłodno. Spojrzał na nią przenikliwie i uderzyło go nagle, że dziewczyna wydaje się bardzo znużona. Miał nadzieję, że wino nie uderzyło jej przed chwilą była odprężona i ożywiona, lecz teraz wyczuwał w niej smutek. Wyszli z restauracji dopiero przed jedenastą. Gdy jechali http://www.logopedawarszawa.biz.pl Pojęła, że jest zdana wyłącznie na siebie, i zawróciła. W tym momencie mijający ją samochód Thea zahamował gwałtownie z piskiem opon. Mężczyzna wyskoczył z niego, mocno objął dziewczynę i przez chwilę wpatrywał się w jej zapłakaną twarz. – Na litość boską, Lily, co się stało? – zawołał. Przywarła do niego, pokrzepiona bliskością jego mocnego ciała. – Przepraszam... – wyszeptała. Nic już nie powiedział, tylko niemal wniósł ją do auta. Siedziała z głową odchyloną do tyłu i zamkniętymi oczami, podczas gdy błyskawicznie przejechał kilkaset metrów, dzielących ich od domu. Drzwi frontowe nadal były otwarte, lecz z wnętrza nie dobiegał żaden dźwięk. Theo wbiegł po schodach, przeskakując po dwa stopnie na raz, i zajrzał do sypialń dzieci. Po chwili zszedł wolniej,
Spojrzał przez ramię na Kate. Na widok jego miny poczuła dreszcz, który przeszył jej ciało. Podbiegła do niego, myśląc o tym, że nie wolno jej krzyczeć. W tym pokoju również nie było Emmy. Tylko Julianna. Dziewczyna leżała naga, cała posiniaczona. Krew płynęła z jej nosa i ust. Sprawdź bawiła się w śnieżki - ciotka Hattie była przeciwna takim bzdurom - i nigdy żaden mężczyzna nie doprowadził jej do takiego stanu zwykłym pocałunkiem. Malindo... Dreszcz wstrząsnął ciałem Malindy. Ciotka Hattie zawsze wymawiała jej imię z takim naciskiem na ostatnią sylabę, że potem poczucie winy trwało w niej co najmniej tydzień. Nawet zza grobu jej głos miał tę samą moc. - Bardzo żałuję, ale naprawdę nie mogę podjąć się tej pracy - wymamrotała wbrew sobie Malinda. - Nie możesz czy nie chcesz? 58 JEDNA DLA PIĘCIU