swoim krzesle i patrzył przez okno na mgłe nadpływajaca od

wisiały olejne obrazy przedstawiajace wyscigi konne. Konie... W ułamku sekundy Marla nagle zobaczyła, jak pedzi na koniu przez otwarte pola. z włosami rozwianymi przez wiatr. Ju¿ niemal brak jej tchu, na twarzy czuje ostre podmuchy wiatru, a pod soba poruszajace sie rytmicznie miesnie pote¿nego zwierzecia... zaraz, zaraz... a siodło? Jezdziła konno na oklep? Jak chłopczyca z Dzikiego Zachodu albo Indianka ze starych filmów? Tak! Zupełnie jakby niczego innego w ¿yciu nie robiła! Przypomniała sobie nagle dotyk szorstkiej siersci ocierajacej sie o jej uda. Zdumiona, przełkneła sline i poczuła nagle, ¿e ma spocone dłonie. Serce zabiło jej szybciej. Potrzasneła głowa. Jak dopasowac te wizje do wszystkiego, co ja tutaj otacza? Do wizerunków smukłych, rasowych koni wyscigowych? Tych pieknych, najczystszej krwi wierzchowców prowadzonych przez odzianych w liberie stajennych? Dosiadanych przez eleganckich d¿okejów w swietnie skrojonych bryczesach? Galopujacych po wypielegnowanych torach? W tych obrazach nie było szalenstwa... wolnosci... ryzyka. Wszystko wydawało sie takie grzeczne. Uładzone. Przez konwenanse i towarzyska etykiete. http://www.logopedawarszawa.biz.pl/media/ - Bo byłam młoda. - I? Przez chwilę patrzyła w inną stronę; zauważył kropelki potu na jej czole. - No dobrze, bałam się ciebie, bo... - jej wzrok znowu spoczął na nim - ...bo kochałam cię, Nevada - wyznała. Między jej brwiami pojawiły się małe zmarszczki i nagle Nevada zaczął żałować, że tak nalegał. Nie chciał słuchać skrywanego przez dziesięć lat wyznania. - Właśnie tak. To było głupie. Idiotyczne. Dziecinne. Ale kochałam cię. Masz czego chciałeś i... och Boże, jak ja cię kochałam. Żadna zdrowa na umyśle kobieta nie powinna tak kochać mężczyzny, ale... kurczę, nigdy nie mogłam na ciebie liczyć, prawda? Nigdy nie wiedziałam, na czym stoję w naszym związku, a potem... potem zaszłam w ciążę i... i... - Umilkła i przygryzła wargę, wciąż się ze sobą zmagając. Potarła ramiona, jakby zrobiło jej się zimno, chociaż nadal było bardzo gorąco. - Potem - wyszeptała, czerpiąc siłę z jakiegoś nieznanego źródła - zanim się obejrzałam, rozpętało się prawdziwe piekło, i byłam naprawdę przerażona. Wszystko mnie przerażało. Ale chodziło o coś więcej. Wyczytał to z jej pociemniałych oczu.

Ale istnieje możliwość, że ojcem Elizabeth jest Ross McCallum. Zgubiła rytm. Zrobiło jej się niedobrze i poczuła, że zaraz zwymiotuje. Nie! To niemożliwe. To się nie mogło stać. Musisz być uczciwa, Shelby. Czy nie tego oczekujesz od innych? Ruch. Ruch. Skoncentruj się na czymś pozytywnym. Możliwe, że Ross McCallum... Sprawdź podłym nastroju. Zarówno pranie zwisające ze sznurków, jak i to, że większość krzaków pomidorów uschła w ogrodzie, nie poprawiły mu humoru. Miejsce, które nazywał domem przez prawie dwadzieścia lat, nie miało w sobie niczego ujmującego. Prawdę mówiąc, ten zakurzony dom - który należałoby natychmiast pomalować - wydawał mu się ostatnimi czasy pułapką, a nie azylem. Powiedzenie, że dom jest dla człowieka jak twierdza, nigdy przedtem nie brzmiało tak fałszywie. Wyciągając z tylnej kieszeni puszkę piwa, myślał o Viance Estevan, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz tego dnia. Cholera, ma w sobie kobiecość, o jakiej Peggy Sue mogłaby tylko marzyć. I mógłby się założyć, że w łóżku jest wcieloną diablicą. Przeżuł prymkę tytoniu, włożył ją sobie pod dolną wargę i przystanął, żeby podrapać Skipa, który wyrywał się na łańcuchu i chciał skoczyć na swojego pana. - Siad, łobuziaku, dobry pies - powiedział. Poczuł wyrzuty sumienia, że pies musi być uwiązany. Takie męczenie go było niesprawiedliwe: przecież zwierzak chciał tylko podkopać się pod ogrodzenie i obsłużyć sukę sąsiadów.