półksiężycowym śmiechem Podhorecki, wpatrując

Jednemu z gapiów – na oko sądząc, czeladnikowi – panisko rozkazał: – Ej, ty, marsz na drzewo. Ale nie bój się, na gałąź włazić nie będziesz musiał. Jak krzyknę „dawaj!” – potrząsaj nią z całej siły. Nie posłuchać takiego nie było można. Czeladnik też rzucił pod nogi swój zasmarowany kaptur, popluł w ręce i zaczął się wspinać. Publika wstrzymała oddech – no, co dalej? A dalej przystojniak zrzucił na trawę swój surdut, też biały, wziął krótki rozbieg i skoczył z urwiska w otchłań. Ach! O „otchłani”, rzecz jasna, pisze się zazwyczaj dla większego efektu, ponieważ każdemu wiadomo, że oprócz tej jedynej i ostatecznej Otchłani wszystkie inne przepaści, czy to lądowe, czy wodne, zawsze mają jakieś tam dno. Również i ta pod jarem też nie była tak znowu strasznie bezdenna, sążni miała bodaj z dziesięć. Ale i tej wysokości całkiem by starczyło, żeby rozbić się o lustro wody i utonąć, nie mówiąc już o tym, że od głębi wody wciąż wiało ołowianym chłodem. Jednym słowem, jakkolwiek by na to patrzeć, postępek był szalony. Nie bohaterski, tylko właśnie szalony – bo na co tu było bohaterstwo okazywać! Ze wspomnianym wyżej „ach!” wszyscy stłoczyli się nad urwiskiem, wypatrując, czy nie wychynie z fal junacka jasnowłosa głowa. Jest! Zakołysała się między zdumionymi grzywami fal niczym maleńka piłeczka do lawntenisa. http://www.logopedawarszawa.info.pl/media/ – Bethel na Alasce przypomniał jej Quincy. – Strzelał Evan Ramsey, ale namówili go dwaj koledzy. Czternastolatkowie. Jeden z nich nauczył nawet Ramseya, jak posługiwać się bronią. To oni zwołali do stołówki pozostałych chłopaków na „przedstawienie”. – Cudownie. – Luke Woodham też prawdopodobnie działał za cudzą namową – ciągnął Quincy. – Zastanawiam się, czy nie stąd pochodzi obsesja Danny’ego na punkcie bystrości. Brzmiało to jak wyuczona formułka. Wypowiadał ją jednak zbyt emocjonalnie. Albo dzieciak próbuje zrekompensować sobie rzeczywiste wątpliwości co do swojej inteligencji, albo jest to przykrywka dla czegoś innego. Czegoś, co jest wciąż zbyt przerażające lub przytłaczające, żeby mógł o tym mówić. Jak zachowywał się po strzelaninie? – Wydawał się nieobecny. Zamknął się w sobie. Płakał trochę, kiedy usłyszał głos matki. Potem zasnął jak niemowlę na tylnym siedzeniu mojego wozu. Quincy kiwnął głową, bynajmniej niezdziwiony tym, co usłyszał.

lepsze dla zdrowia. Richard Mann uśmiechał się do niej czarująco. Miał na sobie czarne dżinsy i czarny golf, przez co jego sylwetka rozmywała się trochę w zapadającym zmierzchu. Brązowe włosy ufarbował na blond, podobnie jak brwi i rzęsy. Efekt był zdumiewający – z młodego konserwatysty zamienił się w gwiazdę rocka. Rainie rozumiała, co to znaczy. Richard nie zamierzał dalej odgrywać roli psychologa szkolnego w Bakersville. Tutaj została mu jeszcze Sprawdź tych morderstw, przedstawi jego procent szans na prowadzenie życia zgodnego z normami społecznymi. – Nie rozumiem. Jeśli Danny jest niewinny, powinien mieć sto procent szans na normalne, zdrowe życie. Więc po co to drugie oświadczenie? – Psycholog sięga w przeszłość dalej niż tylko do okoliczności towarzyszących czynowi, za który oskarżony może jest, a może nie jest odpowiedzialny. – Danny zawsze był dobrym chłopcem – odparła automatycznie Sandy. Avery Johnson spojrzał na nią ze współczuciem. – Danny miewa gwałtowne napady złości. Jest obeznany z bronią. Ma opinię odludka. To wszystko na pewno wyjdzie na jaw. Psycholog sądowy będzie oceniał różnego rodzaju czynniki, napięcia w waszej rodzinie i inne źródła stresu. Shep spuścił głowę. Sandy wiedziała, o czym myśli. O ich rozpadającym się małżeństwie. O swoim popędliwym charakterze. Niezbyt dobry wzorzec dla dorastającego chłopca, choć