Dorie ma zaledwie siedem lat i w przeszłości mieliśmy już problemy z jej wyobraźnią. Kiedyś

Gdybyśmy mieli mało roboty i nieograniczony budżet, z przyjemnością zajmowalibyśmy się sprawami, które nas nie dotyczą, ale naprawdę nie możemy sobie na to pozwolić. Rainie zmarszczyła czoło, kiedy wychwyciła sarkazm w jego skądinąd miłym głosie. Na tym polegała różnica między formalnymi a nieformalnymi praktykami policji. Nie pierwszy już raz w swojej karierze pomyślała, że gdyby znalazła się na miejscu takiego wypadku, jaki przytrafił się Amandzie, na pewno sprawdziłaby pas. Niestety, policjanci z małych miejscowości nie trzymali się sztywno standardowych procedur śledczych. Nic dziwnego, skoro połowa lokalnych pracowników pewnie nawet nie potrafi poprawnie napisać słowa „standardowych", a co dopiero mówić o procedurach. - Wykonałem jeden telefon - powiedział nagle Amity. Nie zmienił wyrazu twarzy, ale zniżył głos, jakby chciał wyznać jakiś grzech. - W sprawie pasa? - skoro oboje byli konspiratorami, Rainie też zniżyła głos. - Nie spodobało mi się to, że zginęła, bo nie zapięła pasa - powiedział Amity - a potem okazało się, że pas był popsuty. Dlatego zadzwoniłem do warsztatu, który serwisował explorera. Okazało się, że sprawa nie była nowa. Właścicielka samochodu zgłosiła usterkę telefonicznie. Nawet umówiła się na jakiś termin, ale nie przyjechała. http://www.magazynsplendor.pl/media/ że miała wolne. Poprzedniego dnia po południu była taka blada i podenerwowana, że doktor Andrews kazał jej wziąć urlop do końca tygodnia, pierwszy urlop od pogrzebu Mandy. Dziś nie musiała się śpieszyć. Mogła się zatrzymać i powąchać róże, wyluzować się trochę, zgodnie z zaleceniem profesora. Mimo to maszerowała szybko, raczej biegła, niż szła. Spoglądała za sie¬ bie częściej, niż robi to przeciętny człowiek. I chociaż wiedziała, że nie musi 73 się obawiać, miała przy sobie odbezpieczonego glocka kaliber 40. Nie świruj - powtarzała sobie, ale bez skutku. Ciekawe, że w tej chwili wcale nie czuła się źle. Nie miała gęsiej skórki ani zimnych dreszczy. Żadnego poczucia klęski, które zawsze poprzedzało napady niepokoju. Pogoda była umiarkowana. Na ulicach ludzi było tyle, że nie czuła się osamotniona, ale jednocześnie nie tak dużo, żeby mogła zachować

- Co teraz zrobisz? - spytała Kimberly. - Przekażę jego rysopis odpowiednim służbom. Potem przez kilka dni będę tu przychodził. Jeśli znów go zobaczę, znajdziemy jakiś powód, żeby go aresztować. Wtedy pohamujemy go chociaż na trochę. - Chcę do domu - pisnęła Amanda i zaczęła płakać. Kimberly popatrzyła na starszą siostrę, w ogóle jej nie rozumiejąc. Potem Sprawdź Rainie wzruszyła ramionami. - W życiu trzeba myśleć o bagażu. Zastanów się, zanim obciążysz się zbyt dużym ciężarem. - Ale on nie zrezygnuje - nalegała Kimberly. - Wiesz, że będzie próbował, aż w końcu zginiemy albo my, albo on. Rainie, rekin krąży wokół nas. Musimy się postarać o większą łódkę. Pół godziny później Kimberly zasnęła na kanapie. Jasne włosy rozsypały się wokół jej głowy. Słońce powoli zachodziło. Białe ściany hotelu okrywał z wolna cień. Na zewnątrz na pewno było duszno, ale w środku panował przyjemny chłód. Rainie oparła się o parapet i z szóstego piętra patrzyła na okolicę. Różnica czasu zaczynała robić swoje. Kimberly pewnie będzie spać do rana. Z sypialni Quincy'ego nie dochodziły żadne odgłosy. W pokoju panowała cisza. Dopiero teraz Rainie uświadomiła sobie, że