Kolejny jęk nie przypominał jednak miauknięcia kota. Może jakiś stary włóczęga,

palce w jej włosy. - Ach, jak miło, Becky. Dobra, mała dziewczynka. Ściągnął z niej przez głowę koszulę. Ciepłymi rękami gładził krągłości jej ciała, ostrożnie wnikając coraz głębiej w najbardziej intymne miejsce. Próbowała protestować, lecz powstrzymał ją. Był Alekiem Knightem i za punkt honoru miał zaspokojenie każdej kobiety, która znalazła się w jego łóżku. I to najlepiej kilkakrotnie. Ledwie po kilku minutach doprowadził ją do szczytu i pocałował potem w policzek. - Aleś ty piękna. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. - Och, Alec! - Objęła go, a potem powtórzyła pieszczoty, podwajając wysiłki. Tym razem Alec poddał się rozkoszy. - Och, Becky - wydyszał - to dopiero był całus na dobranoc! - Opadł na materac. - Po prostu niewiarygodny. Boję się, że będziesz mnie jednak musiała poślubić. - Dlaczego? - No bo, rzecz jasna, nie będę się już mógł bez tego obejść przez całą resztę życia. - Rozsądny powód. Zaśmiał się i objął ją tak mocno, by nie mogła mu się w żaden sposób wymknąć. - Zostań! - zażądał i pocałował ją w czubek nosa. - Nawet sobie nie potrafię wyobrazić, żebym mogła robić te rzeczy z kim innym. - Ani mi się waż! - Przyrzeknę ci to, jeżeli ty zrobisz tak samo. http://www.meblekuchennesklep.com.pl ramieniu. - Au, boli! - stęknął Alec. - Przepraszam! Hej, czy znajdzie się tam jakiś chirurg dla mojego przyjaciela? - Dobrze, niech mnie obejrzy chirurg, ale przedtem muszę coś wręczyć Becky. Rozległ się pomruk zaciekawienia i wszyscy obecni podążyli w ślad za Knightem. Alec, nie zwracając na nich uwagi, wyjął z szuflady akt własności Talbot Old Hall, zwinął go w rulon, przewiązał wstążką i podał Becky. - Dom jest wreszcie twój. - Nie, Alecu. Jest również i twój. Czy pozwolisz mi go sobie pokazać? I wioskę także? Chciałbyś tam ze mną pojechać? - Oczywiście. Z największą chęcią zabiorę cię do twojego domu. - Do naszego domu. - Tak. Zawsze już będzie nasz. I pocałowała go przy wszystkich, co wzbudziło

chłopcy są ciekawi tych rzeczy. - Owszem. Niektórzy bardziej niż inni. - Przestraszyłeś się wtedy? - Trochę. - Co jeszcze czułeś? - Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. - Odsunął się od niej. - To było dawno Sprawdź dojrzeć ponad głowami ciżby. - Właśnie. Trzeba zdobyć łącznie dwadzieścia jeden punktów w jednym rozdaniu. Figury to dziesięć punktów, asy - jeden lub jedenaście. Krótko mówiąc, wygrana należy do tego, kto będzie miał szczęśliwszą rękę - albo gracz, albo rozdający karty. - Aha! - Zaczęła rozumieć. - Szybko! Tamten człowiek odchodzi! Idziemy! Czuła, jak bardzo jest podniecony, gdy siadł na miejscu zwolnionym przez gracza, który się wycofał. Mężczyzna, odchodząc, kiwał głową, co uznała za oznakę przegranej. Gdy podeszła bliżej i stanęła z tyłu, Alec wyjął pospiesznie sto gwinei. Położył je na zielonym welwecie, który pokrywał stół, a rozdający, zasuszony starszy pan, zgarnął je. Chwilę później przesunął w jego stronę kilka sztonów. - Czerwone mają wartość pięciu gwinei, białe - jednej - wyjaśnił jej szeptem. Patrzyła z coraz większym zaciekawieniem, jak Alec wymienia kordialne uśmiechy ze znajomymi graczami.