boisk piłkarskich, pełen rozbitych samochodów i niezliczonej ilości opon.

na stoliku i zaczęła obracać ją w dłoniach. Nie chciała odpowiadać na jego prośbę i oboje o tym wiedzieli. Ale jednocześnie rozumiała, że nie może bagatelizować posiadanych wiadomości. Ona i Quincy mieli jedną wspólną cechę. O złych rzeczach woleli mówić wprost. Wyrzucić z siebie i załatwić sprawę. - Masz rację - powiedziała krótko - źle się dzieje w państwie duńskim. - To było morderstwo? - Tego nie wiem - odparła natychmiast. - Jaka jest pierwsza zasada prowadzenia śledztwa? Nie wyciągać pochopnych wniosków. Na razie nie mamy żadnych dowodów na to, że to było morderstwo. - Ale z drugiej strony... - powiedział za nią. - Z drugiej strony coś jest nie tak z Mary Olsen. - Naprawdę? - Quincy wydawał się autentycznie zaskoczony. Ściągnął brwi i podrapał się po skroniach. 97 - Rozmawiałam z nią dziś rano. Mary wszystko odwołała. Mandy wyglądała tak, jakby cały wieczór piła dietetyczną colą, ale być może wzmacniała ją rumem. Z tego, co mówiła, można było wywnioskować, że Mandy miała faceta, ale teraz Mary mówi, że wcale tak nie było. Co więcej, Mandy już wcześniej piła alkohol i jeździła samochodem, więc prawdopodobnie http://www.meblekuchennesklep.net.pl papierowe serca i głowy. Ale już wiedziała, że to nie wystarczy. Nie przyszła na strzelnicę, żeby ćwiczyć strzelanie. Zjawiła się tam dla mężczyzny. I bardziej niż jakiekolwiek inne wydarzenie z ostatniego miesiąca, nieobecność Douga wskazywała, że coś było nie tak, jak powinno. Silna, logiczna Kimberly nie była już osobą, za jaką się wcześniej uważała. Wyszła ze strzelnicy i pognała przed siebie. W trzydziestopięciostopniowym upale niemal dygotała z zimna. Society Hill, Filadelfia Bethie była zdenerwowana. Nie, oszołomiona. Nie, zdenerwowana. No, dobrze, jedno i drugie. Stojąc w środowy poranek przed swoim majestatycznym ceglanym domem w Society Hills, przesunęła dłonią po sukience i zebrała wyobrażone pyłki z malutkich fioletowych kwiatków na złotym jedwabnym tle. Potem skontrolowała

- Skąd mogę wiedzieć! - Posłuchaj! Mamy mało czasu. To nie ja napisałem tamtą wiadomość. Wiem, że wszystko wskazuje na mnie, ale to nie ja ją napisałem. - Przeciwnie! Przed chwilą to powiedziałeś! - Znam swój charakter pisma! Na Boga, Glenda! Zorientowałem się, kiedy tylko pokazali mi ten kawałek papieru. Ale ja tego nie napisałem! Tamten Sprawdź się z nim. Jest bardzo dobry, najlepszy z najlepszych. Jesteśmy z ojcem zadowoleni, że podjął się twojej sprawy. Wciąż nic. Wzięła kolejny głęboki wdech. – Becky zaczyna już przychodzić do siebie. Wczoraj dostała nowe pluszowe zwierzątko. Szarobiałego kociaka. Wiesz, jak uwielbia koty. A zresztą może niedługo będziemy mieć coś żywego. Cieszyłbyś się? Ojciec pewnie w końcu się zgodzi, bo Becky przysięgła, że wszystkim się sama zajmie. Nikt nawet nie zauważy, że w domu jest kot. Oczywiście teraz musimy się wybrać do schroniska i aż się boję pomyśleć, co Becky może tam wyprawiać. Pewnie zechce zabrać wszystkie zwierzęta. Skończy się na tym, że będziemy mieli w domu całe ZOO. Wyobrażasz sobie ojca wśród tabunu szczeniaków i kociaków? Cisza. Sandy zaczęły szczypać oczy. Zamrugała powiekami, żeby powstrzymać łzy.