- A ty zawsze dramatyzujesz, gdy chodzi o Matthew - odcięła się

Imo nie miałyśmy innego wyjścia. Ale ani na chwilę nie zapomniałyśmy prawdy. - Waszej prawdy - podkreślił Matthew. - Skoro tak wolisz... - To czyste wymysły, Flic. - Zuzanna mówiła bardzo łagodnie. - Teraz chyba sama to rozumiesz. Odpowiedzialność Matthew za śmierć waszej matki to czysty wymysł. - Raczej jedna z wersji - odparła rzeczowo Flic. - I wszystko w dobrej sprawie. - Żeby się mnie pozbyć - podsunął Matthew. - Jasne. - Ale ja nie wyjechałem. -Z trudem docierał do niego sens tych słów. - Więc wymyśliłyście te inne rzeczy... fałszerstwa. - I molestowanie. Powiedziała to z pewną nutą triumfu. Imogen przez cały czas siedziała cicho niczym smutny tobołek, pozwalając siostrze przejąć kontrolę - jak zawsze i we wszystkim. - Opowiedz nam o Izabeli - zaproponowała po pewnym czasie Zuzanna. Matthew poczuł wstrząs. Zupełnie jakby coś małego, wstrętnego http://www.medycyna-estetyczna.org.pl/media/ nie będzie miała możliwości wrócić do pokoju lorda Eustace’a i podrzucić tam kopii. Może będzie mogła zrobić to jutro. Lecz nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, w gruncie 146 rzeczy nie ma to wielkiego znaczenia. To przecież nieprawdopodobne, aby lord zdążył szybko zamówić nowe falsyfikaty. Do tej akcji z pewnością przygotowywał się od bardzo dawna. Tempera wiedziała, że kopie malowano zwykle na podstawie innych falsyfikatów albo obrazów oryginalnych. Wszystkie obrazy van Eycka były znane i skatalogowane i w wielu galeriach można było dostać całkiem niezłe

lady Rothley, więc nie ma sensu dalej jej torturować. Wysłuchała tylko najnowszych plotek o osobistościach, które lady Rothley poznała w Bellevue i w Monte Carlo. Wkrótce macocha zrobiła się senna. — Dziś wieczorem też jest przyjęcie — powiedziała ziewając. — Przypuszczam, że znów nie wrócimy przed Sprawdź za Shey, mocno opierając się o jej plecy i obejmując ją w talii. Shey poczuła ciarki na plecach. Opamiętała się szybko. To pewnie dlatego, że od miesięcy z nikim się nie spotykała. Zwyczajna reakcja organizmu. Hormony, nic więcej. Wrzuciła bieg i ruszyła. - Niech się pan trzyma! - zawołała, wrzucając dwójkę i zaraz potem trójkę. Wiatr uderzył ją w twarz, prędkość upajała. Jazda motorem zawsze była dla niej najlepszym remedium, lekiem na wszystko. Jednak dziś było inaczej. Może dlatego, że siedzący z tyłu mężczyzna obejmował ją lekko i zamiast uspokojenia,