mocno palcem nasadę nosa, ale gorączkowego westchnienia powstrzymać nie zdołała.

– Ale... Jak się ojciec domyślił? – Że nie jesteś zakonnikiem, tylko kobietą? – Izrael ostrożnie zsunął jej z głowy kaptur płaszcza, ale od razu cofnął rękę. – Ja płeć niewieścią wyczuwam, mnie się nie nabierze. Ja zawsze, przez całe życie, każdą z was węchem czułem, skórą, włoskami na ciele. Teraz mi, co prawda, prawie wszystkie powypadały – uśmiechnął się starzec – ale i tak od razu zrozumiałem, kim jesteś. I że śmiała jesteś, też zrozumiałem. Nie bałaś się za nowicjusza przebrać, na wyspę popłynąć. A żeś mądra – też widać: spojrzenie bystre, dociekliwe. Kiedy drugi raz przypłynęłaś, już wiedziałem: uchwyciłaś w moich słowach szczególny sens. Nie to co ararackie tępaki. A potem to już tylko do ciebie mówiłem, tylko na ciebie liczyłem. Że się domyślisz. – Czego się domyślę? Jak umarł Teognost? – Tak. – A co się z nim stało? Izrael po raz pierwszy odwrócił od niej wzrok, zmarszczył czoło. – Zabity. Z początku myślałem, że zgasł zwyczajnie, że czas jego nastał... Do południa nie wychodził z celi. Pomyślałem – sprawdzę. Patrzę, leży na choinie (sienników nie uznawał) nieruchomo, nie oddycha. Słaby był, chorowity, dlatego wcale się nie zdziwiłem. Chciałem mu usta zamknąć i nagle widzę – między zębami tkwią niteczki. Czerwone, wełniane. A miał Teognost szal czerwony, na drutach robiony, którym gardło obwiązywał. No i ten szalik leżał sobie nieopodal, na stole, równiuteńko złożony. Co za cuda, myślę sobie. http://www.medycynapracy.net.pl mroczny wygląd. Tak było jeszcze parę lat temu. Teraz kojarzył się po prostu ze zmęczeniem. Są okresy w życiu człowieka, kiedy wygląda się lepiej, a są takie, kiedy aż strach patrzeć w lustro, pomyślał. Niech to diabli. Wyjrzał przez wizjer. Nie zdziwił go widok Rainie. Otworzył drzwi i przez chwilę się sobie przyglądali. Rainie przebrała się w wytarte dżinsy i luźny, ciemnozielony golf. Kasztanowe włosy były rozpuszczone i świeżo uczesane. W światłach hotelowego neonu lśniły złotem i czerwienią. Nie miała makijażu, co bardzo podobało się Quincy’emu. Jasna skóra, świeża i naturalna. Żadnej bariery między jego ręką, a jej policzkiem, jego wargami a kącikiem jej ust. Tego popołudnia dowiedział się o Lorraine Conner rzeczy, które go zaskoczyły. Zaczynał rozumieć, że jej przeszłość kryje zapewne znacznie więcej, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Może nic, a może jednak coś. Wątpił, czy już teraz Rainie wyjawi mu wszystko i zastanawiał się, czym grozi poznanie całej prawdy, gdy będzie za późno dla nich obojga.

Żelazo wyłamało zbutwiałą klapę na wskroś. Jeszcze kilka uderzeń i zasuwa wyskoczyła z obejmy. Więźniarka otworzyła drzwiczki i zobaczyła nad sobą przedświtowe niebo. Powietrze było nieprzyjemne, wilgotne, ale pachniało życiem. Wczepiwszy się palcami w skraj otworu, Polina Andriejewna podciągnęła się, oparła o brzeg jednym łokciem, potem drugim – nie było to zbyt trudne dla nauczycielki gimnastyki. Kiedy już siedziała na pokładzie, spojrzała w dziurę. Kołysała się tam czarna, martwa Sprawdź dożywa ostatniego dnia na tym Bożym świecie? O czym myślał, patrząc w dół na miasto, monaster, jezioro? W gruncie rzeczy bieg myśli nieboszczyka dawał się odtworzyć bez wielkiego trudu. Należy sądzić, że wieczorem był już stanowczo zdecydowany dokonać nocnej wyprawy do interesującej chatynki i sprawdzić, co to za nieczysta siła przebiła tam sobie dojście do świata ludzi. Jakże to podobne do dzielnego pułkownika! Ruszyć przebojem i niech się dzieje, co chce. No, a my będziemy działać inaczej – rozmyślał pan podprokurator, chociaż oczywiście też zwrócimy uwagę na ten osobliwy domek. Przede wszystkim obejrzymy go przy świetle dziennym, czyli nie dzisiaj, lecz jutro, jako że już się zmierzcha, a i zaprzysiężeni świadkowie będą potrzebni. Co dalej? Wyjąć z ramy szkło z krzyżem i wysłać do Zawołżska na ekspertyzę. Nie, to by za długo trwało. Lepiej wezwać Siemiona Iwanowicza, a z nim trzech-czterech