na górze. Gdy zsunęła dłoń po jego brzuchu, jęknął

i entuzjastycznie powitała rozmówcę. Przez chwilę słuchała, a potem odparła: - Nie, jeszcze się nie pokazała. - Spojrzała na Dane'a i Cindy, którzy patrzyli w jej stronę. - Nie jestem sama - dodała. - Są tutaj Cindy i Dane. Cindy zmarszczyła brwi, lecz natychmiast usłyszała odpowiedź na swoje nieme pytanie. - Larry was pozdrawia. Larry Miller. Ten, który jako chłopiec przyjeżdżał tylko na weekendy, a jednak był prawie jednym z nich. Dane słyszał, że Larry pojawia się czasami w okolicy, nigdy się jednak z nim nie spotkał. Ojciec Larry'ego zmarł, a matka wyprowadziła się gdzieś na północ. Mieszkanie, które mieli na Keys, sprzedali, mimo to Larry nadal tu wpadał. Dobry, stary Larry... Biedny Larry. Zakochał się w Sheili, wzięli ślub, próbował jej podarować cały świat. Porządny facet. Zrównoważony, rozsądny, utalentowany artysta. http://www.merce-infos.com.pl Najdziwniejsze w nim było to, że wcale nie wyglądał źle. Był młodszy od matki Sheili o jakieś pięć lat, o czym Kelsey wiedziała. Obliczyła w myślach, że teraz mógł mieć około czterdziestu pięciu. Był wysoki i szczupły, ale silny, jak wszyscy ludzie, którzy przez całe życie pracowali fizycznie. Gdy nie łowił ryb, najmował się do różnych zajęć na budowach. Twarz miał zniszczoną przebywaniem przez wiele lat całymi dniami na słońcu. Ciemne włosy siwizna przyprószyła tylko trochę. Miał na sobie dżinsy, które wydawały się zarówno uprane, jak i dość nowe. Koszulka polo też wyglądała na czystą, a nawet uprasowaną.

myśli wampiry. - Jesteśmy na miejscu. Zaczekaj tutaj. Odśwież się, jeśli chcesz, tam wisi lustro. Niedługo będziesz miała towarzystwo, obiecuję. Oczywiście komnata wyglądała tak samo jak za każdym razem. Łoże na podwyższeniu, ozdobna toaletka. Jessica usiała przy niej i zaczęła odgrywać swoją rolę, rozczesując włosy, czekając... Sprawdź okolicy nie wygrałbyś konkursu na najpopularniejszą osobę. Latham wskazał nagle palcem Kelsey. - Ty! Ty to zrobiłaś. Albo namówiłaś tego mieszańca. Ty... ty oberwiesz jeszcze. Był tak wściekły, że w kącikach ust pojawiły mu się kropelki białej piany, jak u psa. Mówiąc, pluł. Ciągle jednak trzymał się w bezpiecznej odległości. Dane postąpił krok naprzód. - Jesteś świrnięty - warknął. - Nikt z nas nie podrzucił ci tych ryb. A jeśli będziesz groził mnie albo Kelsey... Dane nie skończył, gdyż Latham wrzasnął: