- A teraz? - Camryn zerknęła na małą. - Z tego, co widzę,

- To widzę. - Willow zauważyła na podłodze podarty papier do pakowania. - Dostałaś ją w prezencie od cioci? - Przepraszam. - Lizzie podniosła się i trzymając wysoko uniesioną głowę, ruszyła w stronę drzwi. - Teraz muszę pójść do łazienki. Wychodząc z pokoju, zatrzasnęła za sobą z całej siły drzwi. Hałas obudził młodsze rodzeństwo. Nie minęło pięć sekund, a Willow usłyszała płacz Mikeya i krzyki Amy. Kolejne urocze popołudnie, pomyślała nie bez ironii. Czy kiedykolwiek uda jej się zdobyć sympatię Lizzie? Scott wrócił do domu dopiero późnym wieczorem. Dzieci spały, a pani Carid zniknęła w swoim apartamencie. Willow siedziała przy kuchennym stole i popijając gorącą czekoladę, rozwiązywała krzyżówkę z „New York Timesa", Właśnie udało się jej skończyć, gdy usłyszała, jak ktoś przekręca klucz w zamku. Drzwi kuchenne otworzyły się i stanął w nich Scott Galbraith. Na jej widok uśmiechnął się przyjaźnie. - Cześć, Willow. Zaczerwieniła się. http://www.motoinfosik.com.pl/media/ Trzymając się za ręce podchodzili do gości, dziękując im za przybycie na uroczystość zaślubin. Szczęście jaśniało na ich twarzach. Mark przytulił mocno Ŝonę, nie mogąc się doczekać nocy. - O czym myślisz, Mark? - zapytała Alli, zaglądając mu w oczy. Uznając, Ŝe to, co ma do powiedzenia, tylko ona powinna usłyszeć, szepnął jej coś do ucha. Spojrzała na niego groźnie. - Pytałaś przecieŜ, to ci odpowiadam - rzekł. Uśmiechnęła się leciutko. - Rzeczywiście, pytałam, prawda? - No właśnie. I pocałował ją. Tia uciekła wzrokiem, lecz i tak zdążył dojrzeć w jej oczach śmiertelne przerażenie. - Powiedziałam już wam, że nic nie widziałam. - Objęła ramiona dłońmi. - Znam prawo, nie możecie mnie aresztować.

- Misją? - powtórzyła Clemency ze zdziwieniem. Przez głowę przeleciało jej mgliste wspomnienie kościelnych praktyk Adeli. Ale to nie w stylu Arabelli, a tym bardziej lady Heleny. - Tak - odparła Arabella. I zamierzała wykonać to zadanie, nawet jeśli miałaby użyć siły. - Jesteśmy zdeter-minowane. Chodzi o Zandra. Miota się po domu jak nieprzytomny i nic nie je. Nawet jego służący twierdzi, że bardzo schudł i naprawdę wygląda okropnie. - Och! - Clemency aż zbladła. - Obie z ciocią uważamy, że najwyższy czas, by Zander się ustatkował. Jak wiesz, jest ostatni z rodu. I naszym zdaniem jest w tobie zakochany. Fabianowie też tak myśleli - dodała na wypadek, gdyby pierwszy argument nie wystar¬czył. Oparła się o parapet i patrzyła z zadowoleniem na piorunujący efekt działania swoich słów. Clemency zaczerwieniła się po korzonki włosów. Przyło¬żyła dłonie do rozpalonych policzków. - Och! - powiedziała słabo. - Nie może być... To znaczy, on nie... Sprawdź A ofiarował duŜo, znacznie więcej niŜ ona jemu, bo kto by przypuszczał, Ŝe dwudziestopięcioletnia dziewczyna nie ma pojęcia o tym, jaką rozkosz męŜczyzna i kobieta mogą sobie wzajemnie dać. A z drugiej strony przyznał, Ŝe popełnił błąd. Choć ona nie myślała w ten sposób. To, co on określał jako błąd, dla niej było ogromną radością. Czy moŜe jej pobyt tutaj uwaŜał za błąd? Sądziła, Ŝe nie wywarła na nim wraŜenia - pewnie tylko się zdziwił, Ŝe dwudziestopięcioletnia panna nic nie wie o przyjemności wynikającej z damskomęskiego obcowania. Poszedł nawet dalej - osądził, Ŝe całując ją, popełnił błąd. Ona wychodziła z innego załoŜenia. To, co on uwaŜał za pomyłkę, jej sprawiało ogromną radość. Czy jej pobyt tutaj równieŜ uwaŜał za błąd? PoniewaŜ jej osoba nastręczała takie problemy, to ona w Ŝadnym razie nie moŜe pozostać w tym domu i opiekować się