gardle.

wiedziałaś o tym, prawda? Jennifer spokojnie gnije sobie w grobie, chyba że już ją wykopali. Oczywiście, że to ona. Ta wredna suka owinęła sobie Bentza dokoła palca. Kochał ją, rozumiesz? Miał na jej punkcie obsesję, a to była dwulicowa szmata! Okropne. Zdradzała go, i to w kółko, zdradzała go, do cholery, a on ją kochał. – Dygotała z wściekłości, ale nie przestawała montować statywu. – Nawet gdy go zdradziła z jego własnym bratem, księdzem! Ojcem jej dziecka! A on i tak wziął ją z powrotem! Masochista! Naprawdę jej odbiło. Przepełniały ją nienawiść i chęć zemsty. – To dawne dzieje – zauważyła O1ivia. – Nie jesteś ciekawa, jak to zrobiłam? W jaki sposób ją sprzątnęłam? – Jennifer? – Oczywiście, że Jennifer! Przecież nie rozmawiamy o królowej angielskiej! To było proste – przechwalała się. – Podmieniłam jej tabletki, dodałam czegoś do alkoholu. Czekałam. A potem jechałam za nią i dopilnowałam, żeby miała wypadek. – Rozkoszowała się wspomnieniem. Umilkła. – Wiem, to było mało osobiste, tchórzliwe, posłużyłam się samochodem, ścigałam ją, straszyłam. Ale podziałało. – Naprawdę ją zabiłaś? – O1ivia chciała to usłyszeć jeszcze raz. – O, nie. Sama się zabiła. Zapomniałaś już? A jeśli chodzi o liścik samobójczy, nawet nie wiedziałam, że istnieje. Sama go napisała, dużo wcześniej. Nasza Jennifer nie była zbyt stabilna psychicznie. A Bentz... I tak nie miał jej dosyć. Nawet rozwód go nie wyleczył. Ciągle do niej wracał. Niektórzy nigdy się niczego nie nauczą. – Zachichotała. – Ale on tak. http://www.neutrogena-plus.info.pl/media/ – To twoja wina – powiedziała, gdy z jej twarzy odpadały piaty skóry, zostawiając czaszkę i oskarżycielskie oczy. – Twoja wina. – Nie! Bentz gwałtownie otworzył oczy i znalazł się w łóżku. Sam. Serce waliło mu jak oszalałe, czuł jego uderzenia w głowie, ale wszystko zagłuszał warkot silnika ciężarówki na podjeździe i stukot opróżnianych kontenerów na śmieci. Która jest godzina, do cholery? Sypialnię zalewało słońce. Spojrzał na zegarek. Po dziewiątej. W końcu spał. Niespokojnie, ale długo. Potarł zarośnięty podbródek i usiłował odepchnąć wspomnienie Jennifer. O1ivia już wyszła. Bo nadal ma własne życie. Wściekły na cały świat zacisnął pięść, po chwili rozprostował palce.

– Na łodzi. Tyle nam dała analiza zdjęcia i... O Jezu, to nie wszystko – wydusił z siebie. – Poznałem łódź po sprzęcie na ścianach. – Poznałeś... – Tak. To „Merry Annę”. Merry jak w Merry Christmas, i Annę, z „e” na końcu. Należała do ojca Corrine. Dostała ją w spadku. – O’Donnell? – zapytał Bentz ostrożnie, choć przecież znał prawdę. Musiał najpierw Sprawdź Powrót na parking zajął im prawie piętnaście minut. Bentz był mokry od potu i obolały. Spojrzał na srebrny samochód, którym jeździła Jennifer. Prezent, jak powiedziała. Ani razu nie powiedziała prawdy, jej słowa to lustra i zasłony dymne, nic nie było takie, jak się wydawało. Policjanci już odgrodzili wóz, czekali na holownik, który zabierze chevroleta na policyjny parking, gdzie zajmą się nim technicy. Spojrzał na komórkę – miał mnóstwo wiadomości. Głównie od O1ivii. W ostatniej powiedziała, że siedzi w samolocie do Los Angeles. – Cholera. – Złe wieści? – O1ivia leci do Kalifornii. Wyląduje za kilka godzin. Muszę ją odebrać z lotniska. – Nie zdążymy za kilka godzin – mruknął Hayes. – Mamy mnóstwo roboty. Zresztą wiem, że leci. Do mnie też dzwoniła, kiedy ty nie odbierałeś. Wyślemy po nią policjanta. Spotkacie się na posterunku. A później zabiorę cię do wypożyczalni samochodów.