W połowie jedzenia kolacji, którą Klara dla niego zostawiła, Bryce zdał sobie sprawę, że ona dotąd nie zeszła do kuchni. Poszedł na górę, zajrzał do jej pokoju i uśmiechnął się na widok dziewczyny i dziecka zgodnie śpiących w jednym łóżku. Mała trzymała w piąstce pukiel włosów Klary, jakby broniąc się przed jej odejściem. Bryce rozumiał to uczucie, bliskie jego własnym.

powiedzenia? Lucien wysączył porto do dna. - Czego szukasz w kobiecie? - Nie martw się, Kilcairn, znajdę ją bez twojej pomocy. - Źle mnie zrozumiałeś. Jestem po prostu ciekaw, jaka kobieta, według ciebie, nadawałaby się na wice - hrabinę Belton. - Po prostu jesteś ciekaw? - Tak. Może Robert wymyśli coś mądrzejszego niż on. - Cóż... będę wiedział, kiedy ją zobaczę. - Nie masz żadnych wymagań? - Wymagań? - burknął przyjaciel. - Oczywiście, że mam. Chcę, żeby była atrakcyjna, z dobrej i bogatej rodziny, rozsądna i w miarę inteligentna. - Dlaczego inteligentna? - Jesteś niemożliwy! - wybuchnął Belton, strasząc sąsiadów. - Małżeństwo to związek na całe życie. Kolejny głupi idealista. - Małżeństwo to kontrakt. - Dobry Boże. Tak czy inaczej, nie chciałbyś przynajmniej móc porozmawiać ze swoją partnerką? http://www.nosnoscramplaskich.com.pl/media/ Rodzice przekazali mu rodzinną firmę oraz dom i podróżowali teraz po świecie. Mieli do tego prawo, lecz prowadzenie rozległych interesów w dziedzinie handlu owocami morza nie dawało się pogodzić z opieką nad Karoliną. Popatrzył na dziecko. Ostatnia niania odmówiła zamieszkania w ich rezydencji, a mała potrzebowała stałej opieki podczas jego nieobecności. Kogoś czułego i kochającego, kto zastąpiłby jej matkę. Ciągłe zmiany opiekunek były dla niej niekorzystne. Maleństwo płakało, gdy zbliżał się do niego ktoś obcy. Ta ostatnia niania twierdziła, że Karolina jest trudnym dzieckiem. Bryce zwolnił ją, gdy się zorientował, iż wolała oglądać seriale telewizyjne niż zajmować się płaczącym szkrabem. Trzy następne nie okazały się lepsze. Nie chciał oddawać córeczki do żłobka, skąd mogłaby przywlec jakąś chorobę i gdzie było zbyt dużo dzieci. Natrafił na ogłoszenie agencji zajmującej się przysyłaniem opiekunek do dzieci i skontaktował się z jej właścicielką, Katherine Davenport. Ta obiecała mu załatwić odpowiednią osobę już od dzisiaj. Bryce modlił się, żeby to był ktoś o czułym sercu. Miał nadzieję, że niania wkrótce się zjawi. Karolina skrzywiła buzię, więc sięgnął po czekoladowe ciasteczko i dał jej, by się uspokoiła. Mała od razu rzuciła je na podłogę. Pomyślał, że trzeba zająć się całym bałaganem, który zrobiła. Zgarnął resztki jedzenia i schylił się, by pozbierać z ziemi rozsypane płatki. Gdy dziecko się rozpłakało, gwałtownie podniósł głowę i uderzył się o stół. Bezradnie popatrzył na córkę i pomyślał, że pewnie chce, by ją zsadzić z krzesełka. Nie przestawała płakać, kiedy sprzątał. W końcu dał jej marchewkę, podejrzewając, że dokuczają jej wyrzynające się ząbki. - Podaruj mi pięć minut, księżniczko - poprosił. Karolina odrzuciła marchewkę i rozpłakała się głośniej. W tym momencie zadzwonił dzwonek u drzwi. - Mamy towarzystwo, kochanie - powiedział, spoglądając na umazaną czekoladą buzię dziecka. Kiedy wziął ją na ręce, dziewczynka podała mu kawałek ciastka, lecz nie trafiła do ust, tylko przeciągnęła nim gdzieś w okolicach ucha, zostawiając na skórze czekoladowe smugi.

- Zawsze płakała, gdy ją kąpałem. - A kąpaliście się razem? - Nie. - Tak myślałam. Po prostu nie czuła się bezpieczna w wannie. Przy mnie też początkowo płakała. Ale wcześniej była w basenie, więc oswoiła się już z wodą. Popatrz! - Klara polała wodą główkę dziecka, a ono się nie rozpłakało. - Hej, księżniczko! - zawołał i uśmiechnął się do córeczki, która wyciągnęła do niego rączki, więc wyjął ją z wanny i posadził sobie na kolanach. - Chcesz zniszczyć sobie drugi garnitur? Sprawdź — Co się dzieje, Nianiu? — pytał Bobby. — Coś z nią jest nie w porządku — żaliła się Jean. — Od ubiegłej środy zachowuje się jakoś dziwnie. Porusza się naprawdę wolno i niezgrabnie. No i przez jakiś czas w ogóle jej nie było. — Pojechała do warsztatu —oświadczył Bobby. — My- ślę, że jest po prostu zmęczona. Tata mówi, że się zestarza- ła. Słyszałem, jak rozmawiał o tym z mamą. Odrobinę zasmucone szły dalej drogą, a za nimi z tru- dem nadążała Niania. Dotarły akurat do miejsca, gdzie na