warczącym w holu za jej plecami.

brakujące przedmioty z lat studenckich albo wracali na studia, by zacząć nowe życie. Goci, punki, dyskotekowe laleczki, komputerowcy – byli tu wszyscy Analizował każdą twarz, ale nie widział Fernanda Valdeza wśród studentów zajętych nauką jedzeniem, plotkami i muzyką. Nie dziwiło go to. Fernando najwyraźniej unikał policji. Choć od rana nie miał nic w ustach, prawie nie czuł smaku wyschniętych frytek i wiekowej parówki. Myślami był gdzie indziej, przy O1ivii. Oby żyła. Cała. Zdrowa. Jest twarda. Pamiętaj o tym. Już raz poradziła sobie z psychopatą. Z jednej strony to strata czasu, że tak siedzi tu, licząc, że zjawi się Fernando Valdez, ale nie miał innego tropu. Tylko Fernanda. Wstał i poczuł skurcz w nodze. Nie zwrócił na to uwagi. Wyrzucił resztkę posiłku do śmieci. Zgodnie z instrukcją na plakacie przy drzwiach umieścił tackę w odpowiednim pojemniku, zabrał pepsi i wyszedł przez przeszklone drzwi w zapadający mrok. Nie było jeszcze ciemno, ale znowu nadciągała mgła, osiadała na chodnikach, pochłaniała alejki. Myślał o żonie. Miał do siebie pretensję, że był takim idiotą, że miał klapki na oczach, jeśli chodzi o Jennifer, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co ma, że żyje u boku kobiety, którą szczerze kocha i której ufa. – Idiota – mruknął, idąc do Sydney Hall, dwupiętrowego betonowego budynku o wdzięku i stylu więzienia. Zewnętrzne schody prowadziły na drugie piętro, drzwi na parterze z sal wykładowych http://www.oczyszczalnie-sciekow.info.pl/media/ – Myślałam o czymś bardziej... intymnym. – Chyba żartujesz. – Może Point Fermin? – zaproponowała i uśmiechnęła się lekko. Poczuł ukłucie w sercu. Jak zawsze. – Dlaczego akurat tam? – zapytał, choć znał odpowiedź. Jeździli tam z Jennifer, aż za starą latarnię morską. Wiele godzin spędzili, spacerując po zacienionych trawnikach. Wyszukiwali ustronne zakątki w barwnych ogrodach. – Bo to dla nas wyjątkowe miejsce, prawda, RJ? – zapytała z coraz szerszym uśmiechem. – Chyba nie zapomniałeś, jak tam jeździliśmy i szliśmy w stronę morza. Pikniki. Słońce. Seks. To wszystko prawda... Ale skąd wie? Skąd zna najintymniejsze szczegóły jego życia? Zaciskał dłonie tak mocno, że kluczyki wbijały się w skórę. Stał z nią twarzą w twarz, ale zamiast odpowiedzi, miał coraz więcej pytań.

siedzących za barem albo gapiących się w wielki telewizor. Uspokojony, że ten, kto go prześladuje, nie schronił się tutaj, zamówił piwo bezalkoholowe, pogadał z kelnerką i zapytał, czy wie, czyj jest chevrolet. Spojrzała na niego tępo, podobnie jak barman, gdy usłyszał to pytanie. Jeśli coś wiedzieli, nie puszczą pary z ust, ale instynkt podpowiadał, że nie mają o niczym pojęcia. I nic to ich nie obchodzi. Zostawił piwo i napiwek na stole, wyszedł i ruszył do księgarni, którą wiekowa Sprawdź Lekki podmuch wiatru musnął go po karku, powietrze przesycił nagle duszący zapach gardenii. Czyżby ktoś wyszeptał jego imię? Odwrócił się przekonany, że zobaczy Jennifer, przywołującą go palcem, z tym zmysłowym uśmieszkiem, który stał się jej znakiem firmowym. Ale nie, nie opierała się o nagrobek, słońce nie zapalało refleksów w miedzianych lokach. Nie stała za ogrodzeniem z kutego żelaza. Był zupełnie sam na miejscu ostatniego spoczynku byłej żony. Cmentarz był pusty, poza nim nie było tu żywej duszy. Na niektórych grobach były świeże kwiaty, inne przystrojono sztucznymi bukietami, gdzieniegdzie wbito w ziemię malutkie amerykańskie flagi teraz wyblakłe od słońca. Ale na ogrodzonym terenie nie było nikogo innego, człowieka ani ducha. No pewnie, że nie. Ona nie żyje, Bentz. Nie żyje. Wiesz o tym. Zidentyfikowałeś ją osobiście, na rany boskie! I nie wierzysz w duchy. Nie zapominaj o tym z łaski swojej, dobrze? Stał tam jeszcze chwilę, usiłując zrozumieć, co się z nim dzieje. Nie wierzył, że traci