wyszeptał mu do ucha:

nieśmiało panią Lisicynę: – Czy my się już nie spotkaliśmy? Nie? Przepraszam, przepraszam. Ja się zapewne pomyliłem. Tak niezręcznie się czuję. Proszę się nie gniewać... Polina Andriejewna z żalu omal się nie rozszlochała. Skandal W drodze powrotnej pani Lisicyna wyglądała na smutną i zadumaną, doktor zaś przeciwnie, był najwyraźniej w znakomitym nastroju. Co chwila popatrywał na swoją towarzyszkę, uśmiechał się zagadkowo, a raz nawet zatarł ręce, jakby z góry się ciesząc na coś interesującego lub przyjemnego. Wreszcie przerwał milczenie. – No cóż, szanowna pani Polino, spełniłem pani prośbę, pokazałem jej Lampego. Teraz pani kolej. Pamięta pani umowę? Spłata jest długu ozdobą... – A jak ja mam się panu wypłacić? – Moskwianka odwróciła się i zauważyła chytre błyski w oczach psychiatry. – W najmniej kłopotliwy sposób. Proszę zostać u mnie na kolacji. Nie, naprawdę – dodał pospiesznie Korowin, zauważywszy, że po twarzy damy przebiegł cień. – To będzie zupełnie niewinny wieczór, oprócz pani jest zaproszona jeszcze jedna osoba. A kucharza mam znakomitego, to maître Armand, sprowadzony z Marsylii. Klasztornej kuchni nie uznaje, na dziś ma zamiar podać fileciki z mlecznego jagnięcia w sosie delicieux, sandaczki faszerowane rakowymi szyjkami, pierożki mignon i wiele innych rozmaitości. Potem odwiozę panią do http://www.oczyszczalnie-sciekow.net.pl/media/ wyścigowi w zwózce siana, zanim zmoczą je oregońskie deszcze, towarzyszy obżeranie się kukurydzą, pomidorami prosto z ogrodu i domowego wyrobu lodami. No, mogą być jeszcze czekoladowe chrupki. A kiedy ktoś umiera, robi się zapiekanki. Z szynką i ziemniakami. Siedmio – warstwowa zapiekanka babuni po meksykańsku. Gotowana szynka, pieczony indyk. Dużo, tłusto i pożywnie. Do tego dołączyć można paczkę chusteczek i zaoferować ramię, na którym wypłacze się osierocona rodzina. Po dwóch dniach przychodzi czas na tacę pierniczków lub szarlotkę. Wcześniej czy później nawet najwięksi stoicy szukają pocieszenia w słodyczach. Takie jest życie. Poprzedniego wieczoru na progu O’Gradych pojawiła się pierwsza zapiekanka. Towarzyszył jej liścik. „Najszczersze wyrazy żalu”. Bez podpisu. Dopiero wówczas Sandy uświadomiła sobie, jakie ciężkie czekają ich dni. Sąsiedzi najwidoczniej to rozumieli. Niektórzy nawet im współczuli. Ale w tych okolicznościach nikt nie wiedział, jak należy się

dostęp do stron dla dorosłych. Poza tym uczniowie mogli surfować, gdzie tylko chcieli. Chodziło właśnie o to, żeby nauczyli się swobodnie posługiwać komputerem. – Czy Danny grał w gry komputerowe? – zapytał Quincy. – Jakieś konkretne? – Nie wiem. I szczerze mówiąc, tylko jedna osoba mogłaby odpowiedzieć na to pytanie. Panna Avalon. Rainie skinęła głową przygryzając dolną wargę. Danny uwielbiał Internet. To rzucało Sprawdź grzebano: przestrzelona rękawiczka leżała nie tak jak przedtem, a rewolwer też był zawinięty w pantalonki nieco inaczej. Nic – powiedziała sobie Polina Andriejewna. Jeden kłopot mniej, jeden więcej... Jeśli nocna wyprawa ujdzie jej bezkarnie, to i z bronią jakoś się ułoży. Władyka załatwi. A można postąpić jeszcze prościej. Kiedy będzie się przebierać, wyciągnie rewolwer z sakwojażu i schowa w pawilonie, a jeśli przyjdą monasterscy „strażnicy spokoju”, to powie, że głuptasce pokojówce coś się pomyliło. Boże mój, jaka broń? U pątniczki? I w ogóle – tak czy inaczej, sakwojaż trzeba zabrać ze sobą. Pani Polina dołożyła do niego parę świec, zapałki. Co jeszcze? No, chyba już nic. Przysiadła na chwilę, jak to przed drogą, przeżegnała się – i naprzód, w gęstniejący zmierzch. Na nabrzeżu koło pawilonu wypadło długo czekać. Wieczór zdarzył się jasny, bezwietrzny i spacerowiczów było tylu, że prześlizgnąć się za drewniany domek bez