183 i krawat. Kabura z pistoletem znajdowała się w zasięgu ręki na nocnym sto¬ liku. Rainie zamknęła za sobą drzwi. W końcu wślizgnęła się do łóżka. Quincy nawet się nie poruszył. Miał rozpięty kołnierzyk, widać było gęste kręcone włosy na piersi. Prze¬ sunęła po nich dłonią. Oparła rękę o jego klatkę piersiową i poczuła rytmicz¬ ną mocną pracę serca. - Quincy - szepnęła, żeby się nie poderwał i nie próbował jej zastrzeli -To ja. Westchnął ciężko przez sen, po czym odwrócił się na prawy bok, tyłem do niej. Usiadła obok niego. Czuła delikatny zapach wody kolońskiej. Po rok wciąż nie znała jej nazwy i zastanawiała się, dlaczego nigdy go o to nie spytała. Jeszcze w czasach, kiedy się spotykali, wracała do domu, nad czując ten aromat. Kładła się spać z zapachem Quincy'ego. A kiedy budzi¬ ła się następnego ranka, jego zapach znikał i wtedy zawsze była rozczarowana. Wyciągnęła rękę i lekko dotknęła jego ramienia. Poczuła przyjemną w dotyku koszulę i jego ciepłą rękę. Nie odsunął się. Rainie leżała u jego boku. Czekała na coś. Strach. Pola żółtych kwiatów. http://www.oczyszczanie-organizmu.net.pl/media/ poczuła się bezpiecznie. - Pomyśl o tym w ten sposób. Rozgryzłeś, że Richie i Miguel byli wspólnikami. Dzięki temu policja mogła się skupić na Richiem. W ten sposób zagwarantowała jego śmierć z rąk Miguela. Ergo, ktoś mógł wysunąć tezę, że to ty jesteś odpowiedzialny za jego śmierć. - Ergo, ja zabiłem Richiego - mruknął Quincy. - Nieźle! - Czy żyją jacyś krewni Richiego? - zapytała Kimberly. - Nie wiem. Sprawdź w aktach. Kimberly zaczęła szperać w pudełku, i po paru sekundach wyjęła odpowiednią teczkę. - Millos, Richie. Przekonajmy się, jakie czubki zwisają z gałęzi drzewa rodowego. - Otworzyła, przewróciła trzy kartki i zaczęła czytać. - Dobrze, jest matka. Pięćdziesiąt dziewięć lat, gospodyni domowa. Jest też ojciec.
Quincy pokręcił głową. - Od sześciu lat nie prowadziłem żadnej sprawy. - W zeszłym roku... - zaczęła. - Henry Hawkins nie żyje - powiedział cicho. Montgomery pochylił się, opierając łokcie na kolanach. Jarzeniówka znów zaczęła migotać, nadając jego policzkom żółtawy odcień. Agent Montgomery Sprawdź - „Gazetka narodowego projektu więziennego" jest w posiadaniu oryginału ogłoszenia - powiedziała Glenda. - Wysłano ją kurierem do naszego laboratorium. Za parę dni sekcja dokumentów powinna nam dostarczyć trochę więcej informacji. Poza tym Randy Jackson wciąż próbuje się dowiedzieć, w jaki sposób sprawca zdobył twój numer. Jestem pewna, że wkrótce będzie coś miał. - Sprawca dostał go od Mandy. On wykorzystał moją córkę. - Quincy pierwszy raz odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy. Zaskoczyło ją zdecydowanie i spokojny wyraz jego twarzy. Dysocjacja - stwierdziła fachowo. Wydarzenia z ostatnich osiemnastu godzin wprowadziły go w stan głębokiego szoku, więc umysł próbował jakoś sobie radzić. Zdawała sobie sprawę, że to reakcja dysocjacyjna, a mimo to ciarki przebiegły jej po plecach. Już wcześniej widziała takie spojrzenie. Na starych zdjęciach Teda Bundy'ego.