parkingu.

324 - Nie wszyscy. - Marla patrzyła na pola za oknem, ustepujace powoli miejsca zabudowaniom. Samochód podskakiwał na wyboistej drodze. - Conrad jest innego zdania. Cissy te¿. Ja sama nie wiem, kim jestem. A ty? - Odwróciła głowe, by spojrzec na niego. - Znałes ja. Nawet bardzo dobrze. - Nick zacisnał palce na kierownicy. - Uwa¿asz, ¿e naprawde jestem Marla? - spytała. Nick zacisnał zeby i spojrzał na nia z ukosa. - Tak. - Dlaczego? Przecie¿ bardzo sie zmieniłam. Wypadek, potem operacje plastyczne... moja twarz wyglada teraz inaczej. A ty nie widziałes mnie od ponad dwunastu lat. Nick scisnał kierownice tak mocno, ¿e zbielały mu kostki, a na dłoniach wystapiły ¿yły. - To prawda. - Wiec skad wiesz? Nie odpowiadał, wiec dotkneła jego ramienia. - Skad, Nick? - Bo widze, jak na ciebie reaguje, do cholery! - Spojrzał http://www.oczyszczanieorganizmu.net.pl oczach. Spusciła wzrok na swoje dłonie, bezradnie zwisajace miedzy kolanami. Co sie z nia dzieje? Dlaczego czuje taki przymus, by walczyc z tym człowiekiem, by bronic swej niezale¿nosci? Przypomniała sobie, jak w ogrodzie zareagowała na Nicka, i zamkneła oczy. Jaka własciwie jest kobieta, skoro pociaga ja szwagier, a do własnego me¿a, człowieka, któremu przysiegała miłosc, wiernosc i posłuszenstwo, nie czuje nic? Zwłaszcza posłuszenstwo stanowi problem. Chyba nie le¿y w jej naturze. Czuła w głebi ducha, ¿e zawsze tak było. - Przykro mi, ¿e zaczełam te awanture - powiedziała, podnoszac oczy i walczac ze łzami, które ju¿ i tak zaczeły spływac po jej policzkach. - Ale... - podniosła reke -jestem taka... sfrustrowana.

Ma przecie¿ słu¿be, która robi to wszystko za nia. Ciagle jednak dreczył ja niepokój. Nie mogła przestac myslec o wizycie Joanny i o tym, co od niej usłyszała... „Faceci ogladali sie za toba... ¿adna z nas nie słyszała, ¿ebys wspominała Pam... gdzie jest twój pierscionek?”. Marla zatrzymała sie na podescie i przechyliwszy sie przez Sprawdź Świadectw i raportów ze szkoły, do której chodziła? Jej pierwszych niezdarnych prób malowania paluszkiem? No, czego? Mocno przygryzła wargę i powiedziała sobie, że nie może się poddawać. To była tylko mała przeszkoda, i skoro jej pierwsze próby poznania prawdy poprzez włamanie nie odniosły skutku, będzie próbowała dalej. Otworzyła drugą teczkę, z napisem SMITH, NEVADA. Był w niej plik dokumentów i biorąc je do ręki, Shelby czuła się tak, jakby wkraczała na czyjś prywatny teren. Akt urodzenia na nazwisko Nevada Evans Smith, dokumentacja medyczna, świadectwa szkolne i wojskowe, a także historia jego wykroczeń z młodości i raport prywatnego detektywa na jego temat i jego rodziców - ojca pijaka i matki, która uciekła z domu. Shelby dygotała z niepokoju, przeglądając kolejne strony. Obejrzała się nawet za siebie, jakby w obawie, że zaraz pojawi się tu Nevada i przyłapie ją na wścibianiu nosa w jego życie prywatne. Wiedziała, że to niemądre uczucie. Oczywiście była sama w pokoju i, słysząc jak obracają się nad nią łopatki wentylatora, a mucha odbija się od szyby, oparła się na krześle i zaczęła czytać o mężczyźnie, którego kiedyś kochała, chociaż ledwo go znała, o mężczyźnie, który prawdopodobnie był ojcem jej jedynego dziecka.