mówiąc przez zaciśnięte zęby: „Nie, dopóki nie zrobisz sobie zabiegu, a skoro już mowa o zabiegu, weź ze sobą

- Wobec tego zadzwonię do pani. Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wparował Roberto, brat Vianki. Terkotał po hiszpańsku tak szybko, że Shelby zrozumiała zaledwie kilka słów. Miał czerwoną twarz i rozdygotane ręce, które wsunął głęboko we włosy. Raz po raz padało słowo madre. Wprawdzie Shelby niewiele z tego rozumiała, ale trudno było pomylić takie nazwiska jak McCallum czy Swaggert. W pewnym momencie Roberto wspomniał coś o jakimś cabrón ale Vianca przerwała mu i spojrzała surowo w stronę Shelby. Roberto nie pojął aluzji i w dalszym ciągu złorzeczył po hiszpańsku, a nazwiska takie jak Swaggert, Smith i McCallum opatrywał przekleństwami. Twarz Vianki poszarzała. Dziewczyna zaczęła mówić coś gwałtownie, przewiesiła przez ramię pasek skórzanej, wysadzanej paciorkami torby i wybiegła frontowymi drzwiami. Rozgniewany Roberta wciąż klął po hiszpańsku. Katrina obserwowała tę scenkę z uniesionymi brwiami. - Ciekawe, o co im poszło - mruknęła, odprowadzając wzrokiem Viancę. Przez zabrudzoną szybę Shelby zobaczyła, że Vianca wskakuje do swojego el camino i szybko wyjeżdża z parkingu. - Nie odważyłabym się snuć domysłów na ten temat. - A ja wręcz przeciwnie. Czy jej matka nie jest... no... delikatnie mówiąc, trochę nie tego? - Czyli stuknięta? - Właśnie. - Nigdy jej nie poznałam. 126 - Hm, rozmawiałam tu w Bad Luck z wieloma ludźmi. Podobno Aloise, tak brzmi jej nazwisko, prawda? http://www.operacje-plastyczne.net.pl/media/ mnie. - Zamknał worek i rozejrzał sie dookoła. Ta chata, te cztery wyło¿one sosnowymi deskami pomieszczenia, to było cos wiecej ni¿ tylko jego dom; to było sanktuarium, miejsce, gdzie w koncu, po oszalałym wyscigu szczurów, odnalazł spokój. Gdzies miedzy dziecinstwem a chwila obecna udało mu sie pozbyc tego balastu, zrzucic z ramion nieznosny cie¿ar nazwiska Cahill i zwiazanych z tym oczekiwan ze strony rodziny. - To wszystko gówno prawda - poinformował Twardziela, który wstał i pokustykał za nim na swoich trzech łapach do saloniku, gdzie unosił sie jeszcze zapach drewna, a na palenisku kamiennego kominka le¿ał wystygły popiół z poprzedniego dnia. Na mysl o tym, ¿e nigdy nie udało mu sie

Interesujaca informacja, pomyslał Nick, ale chyba nie pasuje do tej układanki. - O ile pamietam, Marla nie chodziła zbyt czesto do koscioła. - Tak, nie nale¿y do niego. Ale sadze, ¿e poznała Pam przez me¿a Cherise. Pracował kiedys w Cahill House. Wspierał Sprawdź - Nie rób tego - powiedziała tonem równie ciepłym jak syberyjska zima. - Cokolwiek próbowałeś mi zrobić, to się nie zdarzyło, jasne? - Aha, akurat! - Oparł obie dłonie na chropowatym sidingu po obu stronach jej głowy, ale ona odepchnęła jego nagie ramiona. - Neandertalska taktyka nie działa na mnie, Nevada. Ani taktyka kromaniońska, więc daj sobie spokój. Prawie jej uwierzył. Wydawała się taka chłodna i opanowana. Zauważył jednak, że wgłębienie jej szyi pulsuje, a palce oplatają cedrowe deski, i przypomniał sobie, jak kiedyś reagowała, kiedy ją całował w to miejsce. - Nawet o tym nie myśl - ostrzegła. - Udowodniłeś, co miałeś udowodnić, ale ja nie mam czasu na... na jakieś absurdy w rodzaju... - No, jakie? - Na przykład wiązanie się w jakikolwiek sposób z tobą. - Nie? - Skrzyżowawszy ręce na nagiej piersi, uświadomił sobie, że uśmiecha się szyderczo. - Nie. - Była stanowcza. - Przyjechałam tutaj, bo myślałam, że może zechcesz mi pomóc. - Jej biust falował