- I nie wychodzić z mieszkania, chyba żeby wybuchł pożar.

- „Panno Grenville” - zaczęła czytać na głos. - „Jak zapewne pani się orientuje, Alexandra Gallant była ostatnio zatrudniona w moim domu. Wiem, że teraz przyjęła stanowisko w Akademii, i nie mam prawa kwestionować pani wyboru, ale jestem przeciwny jej wyjazdowi.” - Odebrał staranne wykształcenie, prawda? - skomentowała Emma, gdy przyjaciółka umilkła, żeby zaczerpnąć oddechu. - Tak. To najbardziej żądny wiedzy człowiek, jakiego w życiu spotkałam. - Nagle uświadomiła sobie, że jej słowa brzmią jak komplement. Odchrząknęła zmieszana. - „Jak pani zauważyła, przekonałem pannę Gallant, żeby została w Londynie jeszcze przez kilka dni.” - Pokręciła głową. - Ciekawe określenie. „Żywię nadzieję, że postanowi zostać w Londynie na stałe...” - Nie sądzę, żeby chodziło mu o stały pobyt w piwnicy - wtrąciła Emma. Alexandra spiorunowała ją wzrokiem. - „Panna Gallant lub ja będziemy panią dalej informować.” - Nie wydaje się, żeby zamierzał cię skrzywdzić. - Może, ale sama widzisz, jaki jest arogancki. - Hm. Przeczytaj do końca. - „Panno Grenville, Alexandra wspominała o pani jako o najbliższej osobie. Szczerze pani zazdroszczę i mam nadzieję, że niebawem się spotkamy. Przyjaciele Alexandry są wyjątkowi, natomiast wrogom brakuje inteligencji, poczucia humoru, wrażliwości i innych http://www.opieka-medyczna.net.pl/media/ - Nie ma za co. Dobrze się czujesz? Trochę już ochłonęła, ale podejrzewała, że przez następny tydzień będzie się bała własnego cienia. - Tak. Po prostu... zobaczyłam swoją poprzednią pracodawczynię. Jej widok bardzo mnie zaskoczył. Oczy podopiecznej zrobiły się okrągłe. - Lady Welkins? Nawet jej uczennica słyszała plotki. - Nie wiedziałam, że jest w Londynie. - I co teraz zrobisz? - Nic. Wkrótce i tak wyjeżdżam. Do tego czasu będę jej schodzić z drogi, o ile obowiązki mi na to pozwolą. - Z pewnością nie będę cię zmuszać, żebyś z nią rozmawiała - zapewniła dziewczyna.

dząc poza sobą świata. — Szkoda, że nie mamy łódki — powiedział tęsknie Bobby. Zgrzytając i brzęcząc, Niania zdołała wreszcie przekro- czyć ścieżkę i dołączyła do nich. Zatrzymała się, wciągnęła koła napędu, po czym usadowiła się obok swoich pod- Sprawdź ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY TRZECI Santos i Jackson siedzieli naprzeciwko siebie przy odrapanym, zawalonym stertami papierów biurku. Wokół panowało zwykłe zamieszanie. Pracowali w tym zamęcie od tylu lat, że przestali zwracać nań uwagę. Santos zrobił trochę miejsca i położył na środku blatu zdjęcia sześciu ofiar Śnieżynki. Podał Jacksonowi to, na którym była ostatnia. - Mamy już wyniki sekcji. Jackson przez chwilę oglądał zdjęcie, potem podniósł głowę. - Jakie wyniki? - Walczyła przed śmiercią. - Santos wręczył przyjacielowi kolejne zdjęcia dokumentujące siniaki na rękach, na plecach i ramionach. - Musiała się zorientować, co jej grozi. - A jabłko? - Dwie ostatnie dziewczyny nie chciały ugryźć. Musiał to zrobić za nie. Wcisnął im potem odgryzione kęsy do gardła. - Troskliwy. Santos zacisnął usta. - Musiało mu się to bardzo nie podobać. Podobnie jak to, że ostatnia dziewczyna zaczęła się z nim szamotać. Lubi, żeby jego ofiary były czyste, niepokalane. Niepokalane... - powtórzył z namysłem. - A wybiera prostytutki. - Oczyszcza je. - Jackson zaczął bębnić palcami po blacie biurka. - Przygotowuje na spotkanie z Bogiem.