dwudziestoma punktami wygrał, otrzymywał podwójną liczbę sztonów.

- Uciec? - Michaił nienawidził samej myśli o odwrocie. Nie wiedział również, gdzie mógłby szukać schronienia. Któryż kraj zgodziłby się go przyjąć, jeżeli spisek wyszedł na jaw? - Dobrze, że mamy przynajmniej dziewczynę. Może być naszą ostatnią deską ratunku. Oczywiście, będziemy też wkrótce mieli Aleca Knighta i Evę Campion. Możemy zabijać ich po kolei, jeśli Nieludow lub ktokolwiek inny spróbuje nas ująć. - Wasza wysokość zaręczył, że wyda nam nikczemnika, który zabił dwóch naszych towarzyszy, jeśli tylko zdołamy go dopaść - przypomniał mu Siergiej. - Jak śmiesz się odzywać nieproszony? Ja tu rozkazuję, a wy macie mnie słuchać! - Nasi bracia muszą zostać pomszczeni! Michaił westchnął. Bunt Kozaków był ostatnią rzeczą, jakiej by sobie w tej chwili życzył. Bez ich lojalności czekała go niechybna zguba. - W porządku. Kiedy lady Campion przyjedzie tu z Knightem, możecie go zabić. Ale nie spieszcie się, niech ten zuchwały bękart błaga o życie. - Dziękujemy wasza wysokość! - Zostań tutaj i pilnuj dziewczyny - rozkazał Michaił, zabierając się do odejścia. - Nie będziemy mogli uciec, jeżeli Nieludow zablokuje zatokę. Zaraz wrócę. - Tak jest, wasza wysokość. Michaił odszedł wąską ścieżką jakieś dwieście metrów od chaty, póki nie znalazł się na pozbawionym drzew i porośniętym trawą cyplu z rozległym widokiem na ocean. Potężne urwisko opadało pionowo w dół, wprost ku falom. Nie było tu piaszczystej plaży, tylko wysoki, poszarpany brzeg, obryzgiwany u podnóża wodą. http://www.orto-dentica.com.pl ROZDZIAŁ DRUGI - Tak bardzo się cieszę, że zgodziłaś się do mnie przyjechać! - mówiła Alice, prowadząc Bellę na zaplecze teatru. - Odkąd jesteś, Jasper przestał mnie zadręczać swoją przesadną troską. Uważa, że jesteś taka rozsądna! - I ma rację. - Ja wiem. - Alice roześmiała się. - Ale nie mówisz mi ciągle, żebym o siebie dbała, ani nie zmuszasz do leżenia w łóżku. - Mężczyźni często wyobrażają sobie, że ciąża to ciężka choroba. - Właśnie! Zadowolona, że wreszcie ma obok siebie bratnią duszę, Alice zaprosiła Bellę do swego biura. Miękkim ruchem odgarnęła długie, ciemne włosy i z ulgą i przysiadła na brzegu biurka. Tu przynajmniej mogła czuć się swobodnie i cieszyć tą odrobiną prywatności, która jej została. Wprawdzie nigdy nie żałowała dawnego życia, z którego musiała zrezygnować, wychodząc za księcia, ale od czasu do czasu musiała wyrwać dla siebie choćby parę godzin tego, co nazywała normalnością. - Jasperowi ciągle się zdaje, że zasłabnę albo się czymś zdenerwuję - westchnęła. - Tymczasem nigdy nie czułam się lepiej niż teraz, no może tylko wtedy, gdy byłam w ciąży z Marissa. Gdybyś nie przyjechała, musiałabym stoczyć z nim bój, żeby pozwolił mi pracować. A tak godzi się, bo wie, że będziesz mnie miała na oku. - Obiecuję, że go nie zawiodę. - Bella dyskretnie rozejrzała się po pokoju. Nie było w nim okna. To dobrze. - Podziwiam to, co robisz, Alice - powiedziała szczerze. - Centrum Sztuki zawsze miało opinię dobrego teatru, ale odkąd zaczęłaś nim kierować, stało się jedną z najlepszych scen w Europie. - Taki był mój cel. - Alice spojrzała na wysadzaną brylantami obrączkę. Choć od ślubu minęły już dwa lata, czasem ledwie mogła uwierzyć, że wszystko to naprawdę się wydarzyło. - Wiesz, Bello, są takie ranki, kiedy boję się otworzyć oczy, bo wydaje mi się, że moje życie to sen. A potem patrzę na Jaspera i Marissę, i myślę o tym, że są moi. Naprawdę moi. - W jej oczach pojawił się lęk połączony z determinacją. - Nikomu nie pozwolę ich skrzywdzić! - Nikt tego nie zrobi - uspokoiła ją Bella. Wiedziała, że Alice myśli o Blaque, i rozumiała jej obawy. Jednak pozycja księżnej nakazywała panować nad lękami. - Może najpierw napijemy się herbaty - zaproponowała - a potem powiesz mi, w czym mogłabym pomóc.

- Na pewno - odparła z uprzejmym uśmiechem. - Jeszcze nie zdecydowałam, czy panią lubię, ale na pewno pani nie ufam - wypaliła Tanya, poprawiając rękaw sukni. - Za to bardzo lubię i szanuję Edwarda. To jeden z niewielu mężczyzn, których zaliczam do swoich przyjaciół. Bella potrafiła docenić szczerość. Nie mogła odpłacić się Tanyi tym samym, ale postanowiła odsłonić się na tyle, na ile pozwalał rozsądek. - Chcę panią zapewnić, że także dla mnie Edward jest kimś wyjątkowym. Kimś, na kim bardzo mi zależy. Tanya milczała, ważąc jej słowa. - Sama nie wiem dlaczego, ale wierzę pani. - Po chwili dodała, kręcąc głową: - Nie rozumiem, czemu odgrywa pani Jane Eyre, ale pewnie ma pani swoje powody. Sprawdź dźwignęła się na nogi. W blasku księżyca dostrzegła, że Michaił gestem nakazuje Kozakom wstrzymać ogień. - Wróć tutaj dobrowolnie - wrzasnął - a nic ci się nie stanie! Nie zmuszaj mnie, żebym cię ścigał! Dwóch Kozaków na koniach skierowało się ku niej, ale Becky już pędziła przed siebie, szybciej niż kiedykolwiek w życiu. Miała nad nimi tylko jedną przewagę - znała kryjówki, liczne jamy, które zwierzęta wykopały sobie na wrzosowisku. Wiedziała, gdzie może bezpiecznie postawić stopę, tymczasem konie wciąż się potykały. Przeskoczyła przez wielki kamień i pobiegła dobrze jej znanym wąwozem, kryjąc się w ciemnościach. - Rebecca! Głos kuzyna brzmiał coraz słabiej, ale ostatnia z jego pogróżek przejęła ją dreszczem. - Spróbuj tylko opowiedzieć o tym komukolwiek, a spalę twoją wioskę! Alec siedział zamyślony. Becky czekała na to, co powie. Nie odezwał się jednak, tylko ujął jej dłoń.