- Bursztynowy Alarm - powiedziała po chwili, odkładając

Westchnęła cicho, wciąż nie mogąc zaczerpnąć oddechu. Samolot! A miała już koszmary o Justinie umierającym powoli w dusznym, ciasnym bagażniku, a potem wyrzucanym do rowu jak śmieć. - To niekoniecznie musi być ta sama grupa, która porwała twoje dziecko - zastrzegł Diaz. - Ale czas mniej więcej się zgadza, rejon również: działali w południowym Chihuahua i Coahuila. Mieli człowieka tu, w El Paso, który załatwiał akty urodzenia dla dzieci, by można je było legalnie adoptować. Akty urodzenia... To musiał być ktoś pracujący w administracji lub w szpitalu. Justin urodził się w Meksyku i tam załatwiono im wszystkie papiery; Milla nie wiedziała nawet, jak wystawia się akty urodzenia. Nigdy tego nie sprawdzała. an43 191 - Dziś to by się już nie udało - powiedział Diaz, jakby czytając w jej myślach. - Wszystko jest skomputeryzowane. A tamte akty urodzenia mogły pochodzić z każdego stanu. - Wiem - odparła. Dokumenty adopcyjne także były poufne, http://www.osp-opalenica.pl/media/ - Mam zorganizować dla nas samochód po tamtej stronie? Mogę zadzwonić i załatwić to - powiedziała, przytrzymując sukienkę i wsiadając do wysokiego samochodu. - Nie trzeba. Mam już auto po drugiej stronie. - Co robimy? Do kogo jedziemy? - Być może do siostry człowieka, który pchnął cię nożem. an43 208 -15- Przeszli przez jeden z mostów granicznych, okazując swoje prawa jazdy: to wystarczało, jeśli turyści nie zamierzali opuszczać strefy przygranicznej. Diaz odpiął swoją komórkę od pasa i odbył

Jeśli mogli złożyć zamówienie na, powiedzmy, serce dawcy o określonej grupie krwi? Do czego dochodziło, gdy gotowi byli an43 153 zapłacić miliony? Jeśli dawca nie dość, że nie myślał o oddaniu Sprawdź jeżeli będzie ich więcej niż dwóch, to tylko obserwujemy - Jasne. A jeśli pojawi się dwóch, to jaki będzie sygnał do działania? Zawahała się. Zazwyczaj używali krótkofalówek, ale tym razem nie mieli przy sobie sprzętu. - Ruszamy się dokładnie trzy minuty po tym, jak obaj się zjawią i zaczną rozmawiać. Jeżeli spotkanie potrwa krócej, ruszamy, kiedy będą się zbierać. Miała nadzieję, że te trzy minuty wystarczą, by Diaz i jego kompan uspokoili się i poczuli bezpiecznie po przyjeździe na miejsce. Wymyślona naprędce metoda synchronizacji działań nie była może najlepszą z możliwych, ale w tej sytuacji musiała wystarczyć. Zresztą Bóg jeden wie, jak długo przyjdzie im czekać.