w niej wzbudzac choc cien jakichs cieplejszych uczuc, ale nie

¿ałujemy. Cherise... a sadze, ¿e dotyczy to równie¿ Montgomery'ego... była wstrzasnieta wiescia o wypadku, w którym jej kuzynka omal nie straciła ¿ycia. Ale kiedy chciała sie skontaktowac z Marla, została potraktowana jak osoba obca. - Donald wzniósł w góre dłonie. - Mamy nadzieje, ¿e uda nam sie zaczac wszystko od nowa, ¿e zdołamy zapomniec o urazach i znowu byc rodzina. Fakt, ¿e Marla prze¿yła ten straszny wypadek, to cud. jestem pewny, ¿e sam Bóg zdecydował, i¿ jej czas jeszcze nie nadszedł. Wezmy przykład z Pana i zjednoczmy sie w jego miłosci. - Donald popatrzył w ponure oczy Nicka. - Mo¿emy znowu byc jedna dru¿yna. Nick odpowiedział mu nieufnym, podejrzliwym spojrzeniem. - Nie pamietam, ¿ebym kiedykolwiek nale¿ał do jakiejs dru¿yny. - Nale¿ałes do Dru¿yny Rodziny Cahill. Marle zaczeło ju¿ od tego mdlic. Czy ten facet mówi to wszystko powa¿nie? - Mówisz serio? - spytał Nick. - Dru¿yna Rodziny Cahill? Cos jak The Kelly Family? http://www.piknik-country.pl/media/ powtórzyła. - Jego tu nie ma, madre. Pamiętasz? - Vianca nerwowo zaciągnęła się papierosem, a potem wypuściła kłąb dymu. - Czasami wszystko jej się miesza. - Shelby, wyjdź! - wołał Ross, głośno waląc w drzwi. - Hej, czy ty i ja nie możemy być przyjaciółmi? - On jest pijany - stwierdziła Vianca i rzuciła podniesionym głosem: - Ja nie żartuję. Zadzwonię po policję, jak się stąd nie wyniesiesz, i to już! - Mowy nie ma. - Ross się roześmiał. Vianca zaklęła soczyście po hiszpańsku, a Shelby przyglądała się wnętrzu małego domu, jego schludnemu umeblowaniu i ołtarzykowi ku czci Ramóna. - Hej, co ty masz przeciwko mnie, Vianca? Ja tego nie zrobiłem, wiesz? Jestem wolnym człowiekiem. - Wolnym człowiekiem, który wkracza na teren prywatnej posiadłości! Och, na miłość Matki Boskiej! - Vianca podeszła do frontowych drzwi i otworzyła je. Przez siatkę Shelby zobaczyła prostacką, rozwścieczoną gębę mężczyzny, który kiedyś ją zgwałcił. - Odejdź, Ross. - Zrobiła krok do przodu. - Nie chcę cię widzieć. Ani dzisiaj, ani w ogóle.

Twardziel warknał krótko. Nick wspiał sie na schody i ruszył przez wysypany ¿wirem parking, na którym bez ładu i składu porozstawiane były samochody, furgonetki i cie¿arówki. Wsród nich. i ak przysłowiowy brylant w popiele, lsnił srebrzysty jaguar z właczonym silnikiem. Tablice z Kalifornii zdradzały przybysza Sprawdź 33 - Dobrze. Bardzo dobrze. Postaraj się o tym nie zapominać. - Shep uchylił kapelusza, żegnając siostrę Rossa. - A ty, Mary Beth, zadbaj o te tablice rejestracyjne. - Oczywiście - odparła słodko, podczas gdy zastępca szeryfa wracał do swojego wozu. Energicznie włączyła silnik starego forda i poczekała, aż obok przemknie furgonetka, w której siedzieli Meksykanie, po brzegi wypełniona sianem. Zaczęła narzekać. - Już się zaczyna. - Twarz jej zbladła mimo opalenizny, a usta wyrażały niezadowolenie. - Niech to cholera, to już się zaczyna. Fakt, pomyślał, wyrzucając przez okno niedopałek papierosa. I nie mógł się doczekać owego początku. Shelby ze złością wyłączyła laptopa. Skulona na pasiastym krześle, wciśniętym między okno i łóżko w jej pokoju, buszowała w Internecie od wielu godzin: przeszukiwała strony na temat zaginionych osób, wystukiwała pytania na forach dyskusyjnych, zastanawiając się, gdzie może przebywać doktor Ned Charles Pritchart. Bolał ją kręgosłup, bolała szyja, a głowa wprost pękała. Frustracja szybko stawała się jej nieodłączną towarzyszką.