środka... Nic. Nic. Nic. Pusto.

kupił im watę cukrową, odwrócił się i zobaczył jakiegoś mężczyznę robiącego zdjęcia dzieciom na karuzeli. Przypomniał sobie, jak radość zniknęła z jego twarzy, a całe ciało ogarnął chłód. Obserwował pedofila, który fotografował roześmiane dzieciaki, i myślał tylko o tym, że jego córki są tuż przy nim. Jego słodkie, piękne, zdrowe córeczki. Ogarnął go gniew, serce waliło w piersi jak młotem. Popatrzcie na tego mężczyznę - powiedział. - Kiedy zobaczycie kogoś podobnego, nie bójcie się uciekać. Kimberly słuchała z uwagą i w końcu przytaknęła, a Mandy zaczęła Płakać. Wiele tygodni później wciąż śniły jej się koszmary o mężczyźnie w cuchnącym płaszczu, który przyszedł z aparatem fotograficznym i chciał ją zabrać. 71 - Nie! - wychrypiał. - Żadnych kamer! Tylko spróbujcie, a przeniosę jej grób! Ze zdziwieniem patrzyli na Quincy'ego. - Może już czas pomyśleć o paru dniach zwolnienia lekarskiego...? - spytał Everett. - Nic mi nie jest! - Quincy spróbował jeszcze raz, ale jego głos nadal http://www.pol-rusztowania.com.pl wystarczyły. Mam też kolejne nazwisko. Larry Tanz. Prawdopodobnie jest właścicielem restauracji, w której pracowała Mary Olsen, jak również Amanda Quincy do dnia tragicznej śmierci. Jestem ciekawa, czy może złożył wizytę swojej byłej pracowniczce. - Trudno pocieszać na odległość przerażone kobiety. - Słusznie. - Rainie się zawahała. - Nosi pan broń, prawda? Cały czas Duży kaliber? De Beers popatrzył na nią. - Przeczuwam, że ma pani dla mnie niezbyt miłe wieści. - Dowody wskazują, że wbrew temu, co wcześniej ustalono, córka mo¬ jego klienta nie zginęła w wypadku samochodowym - powiedziała Rainie. - To było morderstwo. Poza tym wczoraj wieczorem w Filadelfii najprawdopodobniej ten sam człowiek zamordował byłą żonę mojego klienta. W bardzo

spędzać wolne popołudnia w komendzie. Kiedyś Rainie podarowała mu plastikową odznakę szeryfa. Nosił ją przez sześć miesięcy. Kiedy Rainie przychodziła do nich na kolację, zawsze chciał siedzieć przy niej. Wspaniałe dzieciaki. Dwoje wspaniałych dzieci, a razem z nimi dwieście pięćdziesięcioro innych równie wspaniałych. I żadne nie ma więcej niż czternaście lat... Nie, nie w Bakersville. Chuckie miał rację: takie rzeczy nie zdarzają się w Bakersville. Sprawdź - Nie poprosiłem o nie. Nie sądziłem, że będę potrzebował alibi. Detektywi wymienili się spojrzeniami. Były mąż ofiary mówił wymijająco i był wrogo nastawiony. Postanowili trochę go potorturować. Rainie stwierdziła, że to dobry moment, żeby im przerwać. - Panowie - powiedziała cicho. Trzy pary oczu popatrzyły w jej stronę. Dwaj detektywi nachmurzyli się, zakładając, że ona jest adwokatem. W końcu kto mógłby jeszcze przyjść o tej porze dnia, a właściwie nocy? Tymczasem Quincy w ogóle nie zareagował. Musiał widzieć szczątki swojej byłej żony na pokrytym pierzem łóżku. Po czymś takim trudno chyba reagować na cokolwiek. - Kim, do diabła, pani jest? - człowiek z Cro-Magnon czynił honory. - A jak pan myśli? Nazywam się Conner, Lorraine Conner. Rainie wyciągnęła pewnie rękę. Człowiek z Cro-Magnon z westchnieniem