było skończone. I nie zdarzy się nigdy więcej. Przenigdy. Żaden mężczyzna, nie wyłączając takich szumowin jak

Dziecko przestało płakac. - Montgomery. Cudownie - wycedziła Eugenia przez zacisniete zeby. - To powinno byc interesujace. Amen, pomyslała Marla, idac po schodach. - Marla sie zmieniła. - Nick siedział na przednim siedzeniu jaguara, obok Aleksa, który skrecał własnie w wiodaca do zatoki Market Street. Nad nimi lsniło gołebioszare niebo, blask odbijał sie w mokrych od deszczu chodnikach. - Oczywiscie, ¿e sie zmieniła. Nie widziałes jej od lat. - Nie o to mi chodzi - powiedział Nick, rozgladajac sie z cynicznym błyskiem w oku po centrum finansowym San Francisco. Gigantyczne budowle z betonu i stali wznosiły sie a¿ do nieba, samochody suneły powoli zatłoczonymi ulicami, chodnikami spieszyli ludzie z teczkami, torbami i parasolami. Sygnalizacja swietlna mrugała, wyły silniki samochodów, 191 miedzy budynkami kra¿yły gołebie i krzyczały mewy. Nick szczerze tego nie cierpiał. Wszystkiego. - Có¿, dobrze. Marla sie zmieniła - przyznał Alex, wciskajac samochodowa zapalniczke, kiedy zatrzymali sie na http://www.pol-rusztowania.info.pl Poczuła na skórze delikatny dotyk chłodnej, miekkiej poscieli. Łó¿ko było wygodne, a puchowa kołdra lekka i ciepła. Marla miała wra¿enie, ¿e jej powieki wa¿a tone. W koncu pokonało ja zmeczenie. Zapomniała o pytaniach, które nie dawały jej spokoju, odkad wyszła ze spiaczki. Tak, oni maja racje. Jest po prostu zdezorientowana, nic wiecej. To przez ten wypadek. Na pewno. Chyba ¿e wszyscy ja okłamuja. Biały kitel był o kilka numerów za du¿y, ale to nie miało znaczenia. Stanowił idealne przebranie, własnie takie, jakiego potrzebował. Jedna z pielegniarek pracujacych na oddziale oparzeniowym nie przyszła na dy¿ur - zepsuł jej sie samochód i zginał telefon komórkowy - a dwie pozostałe miały pełne rece

to rzeczywiscie ponad siły jednego człowieka. - Jakie problemy? Joanna nagle zarumieniła sie a¿ po korzonki jasnych włosów. Wygladała na strasznie zakłopotana. - Och, pewnie prasa tylko tak to rozdmuchała... no, do zobaczenia. Nie zapomnij sprawdzic, co z tym pierscionkiem! Sprawdź ją i... Ulicą przejechało policyjne auto i Ross puścił Ruby tak gwałtownie, że omal się nie przewróciła. Nie, ani na to pora, ani miejsce. Musiał zwolnić, być cierpliwym. Nie chciał kłopotów z policją. Przynajmniej na razie. Ruby mogła poczekać. Zresztą miał do upieczenia większą pieczeń. Rozdział 11 Znalazłem twojego lekarza. - Głos Bena Levinsona brzmiał tak, jakby dochodził z sąsiedniego pokoju, a nie z odległości tysięcy kilometrów, poprzez światłowód. - Gdzie? - zapytał Nevada. Wyjął z ust wykałaczkę. - W ziemi. A niech to. - Co się stało? - Wygląda na to, że zapił się na śmierć. Mieszkał na Jamajce i miał romans z rumem. Zmarł jakieś dwa lata temu.