kwiatów pnących się po altance.

pewnie zaintrygował ich jego samochód i obce tablice rejestracyjne... Samotny blady facet koło szkoły. Spokojna kobieta w czerwonej spódnicy, białej bluzce i niebieskim żakieciku sprawiała wrażenie, jakby chciała go zaczepić. Nawet jej sandały były patriotyczne – paski z białej, czerwonej i niebieskiej skóry. Zamiast jednak coś powiedzieć, zmroziła go lodowatym spojrzeniem zarezerwowanym dla pedofili, wsiadła do zielonej hondy i odjechała. Poprawiła słuchawkę w uchu, chcąc zadzwonić. Bentz pomyślał, że na policję – zaraz przyjadą i zaczną go przepytywać. Proszę bardzo, pomyślał, patrząc, jak wyjmuje telefon. Zanim jednak zjawili się stróże porządku, wypatrzył Tally White. Wyszła zza przeszklonych drzwi. Szła w towarzystwie innej nauczycielki. Były pogrążone w rozmowie. Tally była wysoka, miała prawie metr osiemdziesiąt wzrostu i w ciągu minionych lat przybyło jej parę kilogramów. Zawsze była trochę za chuda, miała figurę długodystansowca, ale teraz pod brzoskwiniowym kostiumikiem rysowały się kobiece kształty. W ciemnych, ostrzyżonych na pazia włosach pojawiły się paski siwizny. Towarzyszka była od niej sporo niższa. Połowę twarzy potężnej Murzynki zasłaniały wielkie okulary przeciwsłoneczne. Niesforne loki wymykały się spod opaski, która miała utrzymać je w ryzach. Nauczycielki śmiały się głośno. Obie niosły torby pełne książek. Zmierzały do samochodów stojących niedaleko jego wozu. – Kurtyna w górę – powiedział do siebie, wysiadł z wozu i zagadnął: – Cześć, Tally. http://www.powiekszaniepiersi.info.pl/media/ kłykcie. Wyprzedzało go czarne bmw. Montoya słyszał historię dochodzenia w sprawie zabójstwa sióstr Caldwell dwanaście lat temu. Bentz opowiedział mu o tym już dawno. – Naśladowca? – Nie wierzę. Bentz zjechał na skrajny pas, znajdował się teraz za starym pikapem pełnym narzędzi ogrodniczych. Przepuścił dupka w czarnym bmw. Samochód mignął obok niego. Za nim jedzie teraz inny wóz. Dogania go. Błysk srebra. Bentz zobaczył zderzak i rozpoznał starszy model chewoleta impala. Za kierownicą, siedziała ciemnowłosa kobieta... Naklejka na przedniej szybie... Jezu Chryste! Jennifer!

– Moim zdaniem cholernie silne. – Naprawdę? – Tak. – Ale nie chcesz dziecka. – Mam dziecko. – Chciał coś dodać, ale ujrzał smutek w jej oczach i wiedział, że ją zranił. Wyciągnął rękę, nakrył jej dłoń swoją. – To nieodpowiedni moment. Sprawdź piorunem? – zażartował, choć w głębi duszy wcale nie było mu do śmiechu. – Nie do końca, ale blisko. Złe wieści szybko się rozchodzą. – Plotka nie zna granic. A w erze Internetu, telefonów komórkowych, kamer na skrzyżowaniach i telewizji przemysłowej dosłownie wszędzie prywatność nie istnieje. Nawet się nie wysikasz w Nowym Orleanie, żeby ktoś tego nie nagrał i nie podesłał nam linka na YouTube. – Czyżby? – Bentz się zdziwił. – W takim razie dlaczego, do cholery, nie mamy podejrzanych na filmach? – Mamy. I to często. W każdym razie tych głupich. O ile mamy szczęście. – Jakieś plany na kolację? Jestem w mieście. Stawiam. Hayes wiedział, że tak będzie. Od początku. I wcale mu się to nie podobało. – Coś mi mówi, że potrzebujesz przysługi. – Może.