Nie, to nie krew.

że zmrużyła oczy. Caryca Kanaanu Rozległ się władczy kobiecy głos: – Ano, pokaż ją! Pani Polinie wypadł akurat przystanek w punkcie B, przy ścianie, tak że twarz miała odsłoniętą, zobaczyła więc, jak z góry zsuwa się przenośna drabinka. Po szczeblach, obcasami naprzód, załomotały potężne buciory, nad którymi powiewał podołek czarnego habitu. Oślepiające światło lampy naftowej obiegło sufit i ściany. Gigantyczna figura, która zajęła prawie pół ładowni, odwróciła się i ofiara rozpoznała swojego porywacza. Brat Jonasz, kapitan parowca „Święty Wasilisk”! Mnich postawił lampę na podłodze i splótłszy na brzuchu palce, stanął obok leżącej branki. Kobieta, której twarzy Polina Andriejewna nie widziała, przykucnęła przy otwartym luku – zaszeleściła cienka tkanina i głos, który teraz wydał się bardzo znajomy, rozkazał: – Rozwiń ją, nic nie widzę. Lidia Jewgieniewna Borejko, histeryczny gość doktora Korowina – oto kim była ta kobieta! Nie starczyło czasu, żeby cokolwiek zrozumieć, pojąć sens wydarzeń. Brutalne ręce jednym szarpnięciem wytrząsnęły uwięzioną ze zwojów rogoży na podłogę. http://www.pracowniaemg.info.pl wszystkich ludzi za wrogów. W agencji turystycznej, w której mieścił się też sklepik z utensyliami podróżnymi, przepuściła następne półtorej setki z biskupich oszczędności – na dwie przecudne szkockie walizki, przybory do manikiuru, etui do okularów wykonane z masy perłowej, dające się przytroczyć do pasa (i ładnie, i wygodnie), a także na bilet do nowoararackiego klasztoru, dokąd trzeba było jechać najpierw koleją żelazną do Wołogdy, potem karetą do Modroozierska, a dalej statkiem parowym. – Na pielgrzymkę? – z szacunkiem upewnił się urzędnik. – W samą porę, póki mrozy nie chwyciły. Może zechce pani od razu zarezerwować hotel? – A jaki mi pan doradzi? – spytała podróżniczka. – Niedawno jeździła tam małżonka burmistrza z córką, zatrzymały się w „Głowie Holofernesa” i bardzo sobie raczyły chwalić. – „Głowa Holofernesa”? – Dama zmarszczyła nosek. – A jakiegoś innego nie ma, mniej

wielkie odkrycie. Wyobrażała sobie, że stanie przed tymi ludźmi i powie im dokładnie, co wydarzyło się we wtorek. I dlaczego. Nie mijaliby już gmachu szkoły z bolesnym lękiem. Nie zastanawialiby się przy śniadaniu, co dzisiaj może przydarzyć się ich dzieciom. Nie zadawaliby potwornych pytań, dlaczego trzynastoletni chłopcy nagle strzelają do swoich kolegów. Tymczasem Rainie stała na szmaragdowym wzgórzu, na jedynym cmentarzu w Sprawdź Becky miała ospę. Też nikt nie mógł jej odwiedzać. I skóra tak bardzo ją swędziała. Becky chciała się bez przerwy drapać, a mama kazała jej siedzieć w wannie z gorącą wodą i mąką owsianą. Becky nienawidziła ospy. Chociaż babcia upiekła wtedy ciasto. Z kremem bananowym. I Danny’emu nie wolno było go tknąć, dopóki Becky mu nie pozwoliła. To było całkiem fajne. Teraz myśl o Dannym sprawiła, że dziewczynka poczuła się nieswojo. Mocniej przytuliła Wielkiego Misia. Kłótnia znów się zaczęła. Tata krzyczał, że mama nie troszczyła się jak należy o Danny’ego. Mama krzyczała, że to wszystko wina taty. – Skąd Danny wziął broń, Shep? Powiedz mi, skąd on wziął broń? Becky wślizgnęła się do ciemnego wnętrza szafy. Zamknęła drzwi. Światło i głosy zniknęły. Położyła się na starym kocu, który pościeliła tam dla niej mama, i objęła z całych sił Wielkiego Misia.