- Bardzo mi miło.

- A ty nie jesteś już moją guwernantką, nauczycielką i damą do towarzystwa - stwierdziła Victoria. - Nie muszę ci mówić, o czym rozmawiałam z Lucienem Balfourem. Alexandra była gotowa udusić Vixen, jeśli ta nie powie jej wszystkiego. Wcale nie czuła zazdrości. - Możesz milczeć - oświadczyła. - Z mojego doświadczenia wynika, że słowa Kilcairna rzadko nadają się do powtórzenia. Przyjaciółka zachichotała. - Łatwo cię przejrzeć. Alexandra zmarszczyła brwi. - Nieprawda. - No, dobrze. Ulituję się nad tobą. Zadawał mi wiele pytań na twój temat. Czy zawsze byłaś taka irytująca, czy kiedykolwiek przyznałaś się do porażki w dyskusji, i takie rzeczy. - Żartujesz sobie ze mnie! Vixen wybuchnęła śmiechem. - Przysięgam, Lex, że mówię prawdę. Alexandra wzięła torebkę i wstała z gradową miną. - Lord Kilcairn i ja utniemy sobie małą pogawędkę. - Zanim na niego napadniesz, może powinnaś sobie przypomnieć, jaki był wczoraj miły. Panna Gallant zarumieniła się po same uszy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że http://www.prawo-medyczne.info.pl/media/ - Jak to co? - powtórzyła Liz, zupełnie zbita z tropu. - Ona może tu zaraz przyjść. Wyleją cię ze szkoły. Wyrzuć to świństwo, proszę. Jeśli dyra poczuje zapach dymu... - Nie wyleją mnie - odparła Gloria, ale wstała i wrzuciła papierosa do ubikacji. - Nawet mnie nie zawieszą. Moja rodzina za bardzo liczy się w tym mieście i zbyt wiele forsy ładuje w tę budę. Chodź, chcę umyć ręce. Liz podreptała posłusznie do umywalek za przyjaciółką, zdumiona jej postawą, tak zupełnie różną od jej własnej. - A co z rodzicami? Nie boisz się ich? Gloria spłukała mydło z dłoni. - Musiałabyś ich poznać. - Co chcesz przez to powiedzieć? Nie obchodzi ich, co robisz? - Wręcz odwrotnie - odparła Gloria ze śmiechem. - Matka kontroluje każdy mój krok. I wiecznie jest ze mnie niezadowolona. Jakbym miała diabła za skórą. Zawsze tak było. W gruncie rzeczy wszystko im jedno, co zrobię. I tak będzie źle. Liz pokręciła głową. - Ja... nie wierzę. - To uwierz. Zresztą, nie ma się czym przejmować.

- Coś przede mną ukrywasz. Mów, o co chodzi, Glorio. Gloria otworzyła usta, już miała powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Pokręciła głową. - Przejrzyj się w lustrze. - Otworzyła drzwi kabiny, wychyliła ostrożnie głowę, upewniła się, czy teren jest czysty, i pociągnęła Liz za rękę. Na widok swojego odbicia dziewczyna krzyknęła z niedowierzaniem. - To naprawdę ja? - Ty. - Gloria uśmiechnęła się. - Mówiłam ci, że wyglądasz fantastycznie. Liz z lekko przechyloną głową wpatrywała się w lustro. Jeszcze nie wierzyła, że podstęp się uda. Sprawdź lord Retting, nadal nikt by niczego nie podejrzewał - stwierdził lord Daubner z pełnymi ustami. - Po raz pierwszy widzieliśmy cię zbitego z pantałyku. Lucien zaklął pod nosem. Nie żałował, że tak ostro potraktował Virgila Rettinga, ale gdyby był przewidujący, zaczekałby na dogodniejszy moment. Rozprawiłby się z nim bez świadków. Bardziej jednak niż plotkami przejmował się tym, że panna Gallant uznała go za takiego samego drania jak jej wuj. Była wyraźnie zdenerwowana, ale porównanie zabolało go bardziej, niż się przed sobą samym przyznawał. Poza tym reakcja na widok kuzyna świadczyła dobitnie, że Alexandra naprawdę nie ma dokąd pójść. Jego osłupienie na wieść o jej koligacjach rodzinnych na pewno nie dodało jej otuchy. Potrząsnął głową i wrócił do teraźniejszości. Przegapił dużą część rozmowy przy obiedzie, ale sądząc po minie Roberta, chyba dobrze się stało. Wyjął cygaro z ust i wstał. - Wybaczcie, panowie.