Z drugiej strony, jeśli pociągnie go na dno, zginą oboje.

się, że wasza grupa dotarła. Czekali tak długo z telefonem do nas, że dzieciak mógł odejść już spory kawałek od domu. Wcześniej Max podobno chciał iść do babci, ale matka nie zgodziła się, bo był chory. Chłopiec bardzo się zezłościł. - Gdzie mieszka babcia? - Kilka kilometrów stąd. Według matki dzieciak zna drogę, dlatego koncentrujemy nasze wysiłki na tym właśnie odcinku. - Którymi drzwiami wyszedł? - spytał Diaz trzymający się za plecami Milli. Zaskoczyło ją to, że sam zwrócił na siebie uwagę; najwyraźniej nie obawiał się rozpoznania przez gliniarzy z El Paso. Poniekąd było to uspokajające: przynajmniej nie był ścigany po tej stronie granicy Baxter zmierzył go uważnym spojrzeniem. - Z tyłu domu - wskazał ręką. - Chodźmy, pokażę wam. Milla była pewna, że policjant zbadał już tamto miejsce, ale skoro chciał im je pokazać, to czemu nie miałaby skorzystać. Obeszli dom dookoła. Podwórko z tyłu domu było schludne, czyste, otoczone siatką. Stała tam huśtawka i mała zjeżdżalnia, wokół której walało się kilka zabawkowych ciężarówek. Najwyraźniej chłopiec spędzał tu sporo an43 http://www.prostysms.pl znaleźć. Jeżeli się ujawnię, ludzie rozpoznają moją twarz. Muszę się dobrze zastanowić, kogo ludzie boją się bardziej: seńor Gallaghera czy jednak seńor Diaza? Jeżeli seńor Diaz przyłoży komuś nóż do gardła i spyta grzecznie, czy ten człowiek przypadkiem mnie nie widział - to czy ten nieszczęśnik posłusznie skłamie, czy może jednak powie mu prawdę? Ja tam myślę, że zleje się w gacie i wyśpiewa wszystko. Gallagher przeciągle wypuścił powietrze. - No dobra. Boisz się, to się bój. Jak już znajdziesz swoje zagubione cojones, to zadzwoń do mnie i umówimy się na spotkanie. Ta szpila wbita w jego machismo miała niby wytrącić Pavona z równowagi? Uśmiechnął się do siebie i odłożył słuchawkę. Jednak mina szybko mu zrzedła: co tu robić, skoro nie mógł już liczyć na

Od razu zrozumiała, o czym mówi. O tę wyjątkową chwilę, gdy nieopisana radość rozpromieniła twarz matki Maksa trzymającej w ramionach swoje dziecko całe i zdrowe. - Nie - odparła ze ściśniętym gardłem. - Gdy ja ostatni raz widziałam swego synka, on płakał. Spał sobie spokojnie tuż przy piersi, aż nagle brutalnie go ode mnie oderwano. Straszliwie krzyczał. Sprawdź chodzi, podała jej chusteczkę. Po kilku długich chwilach wycierania łez i oczyszczania nosa Roberta wzięła głęboki oddech: - Przez ostatnie tygodnie zachowywałam się jak stara idiotka. Muszę wziąć się w garść. Zostawił mnie. Może pójdę do tej Armii Zbawienia, ale najpierw załatwię ważniejsze sprawy Założę nowe konto bankowe, uratuję, co się da. Zadzwonię wieczorem do chłopców i powiem im, co się stało. Nie, ja ciągle nie mogę uwierzyć, że on... Zostawić mnie to jedno. Ale dzieci? One zawsze tak bardzo były z nim związane! Ale... musiał przecież wiedzieć, że wóz albo przewóz. Wiedział, więc chyba to też go za bardzo nie obchodziło. an43