Myślała tak, dopóki nie zjawiły się szakale i na oczach innych słoni zaczęły

- Ekstra - powiedziała Rainie i zaczęła pogwizdywać. - Już wkrótce spotkamy się z cudownym Czarodziejem z Oz. Pięć minut później pokonali dwuipółmetrowe ogrodzenie z siatki i weszli na miejsce spoczynku tysięcy najróżniejszych samochodów. Sprasowane kostki metalu piętrzyły się w zardzewiałych stosach. Tyły, przody i zderzaki, porozrzucane byle jak, przypominały amputowane kończyny. Nowe nabytki stały w równych rzędach, szkielety czekały w kolejce na demontaż. - Jasna cholera! - Amity zagwizdał, patrząc na plac wielkości dwóch boisk piłkarskich, pełen rozbitych samochodów i niezliczonej ilości opon. - Może poszukamy naszego samochodu? - mruknęła Rainie. - Chociaż to w żaden sposób nie zmniejsza zakresu poszukiwań. - Ech, ta miłość Amerykanów do dużych samochodów - zgodził się Amity. - Co za ironia, ford explorer jako igła w stogu siana! - Rozdzielimy się? - Nie. Rainie przytaknęła i udała, że nie zauważyła troski w jego głosie. Księżyc był w pełni, więc widoczność była wspaniała jak na nocną randkę. Mimo to czuła tą niezwykłą, nienaturalną ciszą cmentarzyska. W ciemności metalowe części przybierały kształty żywych istot, tak że za każdym zakrętem http://www.przedszkole17gda.com.pl 101 14 Wirginia Rainie była poirytowana i spięta. Wróciła do motelu, żeby wziąć szybki prysznic przed spotkaniem z Amitym. Szeryf zasugerował, żeby mówiła mu po imieniu - Vince. Na automatycznej sekretarce znajdowała się wiadomość od tego samego adwokata, który telefonował rano. Pełnomocnik Carl Mitz bardzo, ale to bardzo, chciał się z nią skontaktować. Podał numery na swój pager i komórkę. Potencjalni klienci nie byli tacy chętni. Potencjalni klienci czekali, aż ona sama ich znajdzie. Rainie poszła pod prysznic. Umyła głowę. Bardzo długo stała pod prysznicem, pozwalając, by krople gorącej wody bębniły jej po karku i po ramionach.

do pracy wcześniej niż w południe. A ja... Jeśli chodzi o mnie, godziny nie mają już znaczenia. Rainie pomyślała, że wyczuła nutkę goryczy. Między Kopciuszkiem a Księciem nie wszystko się dobrze układało. - Do której grali państwo w karty? - Do wpół do trzeciej. Sprawdź – Nie wiem. I szczerze mówiąc, tylko jedna osoba mogłaby odpowiedzieć na to pytanie. Panna Avalon. Rainie skinęła głową przygryzając dolną wargę. Danny uwielbiał Internet. To rzucało nowe światło na sprawę. Zdolny internauta mógł dotrzeć do niemal każdego rodzaju wiadomości. Kip Kinkel, sprawca masakry w Springfield, dowiedział się z Internetu, jak konstruować bomby i miny pułapkowe. Jego rodzice przed samą śmiercią wspominali nawet przyjaciołom, jak bardzo się cieszą że chłopak znalazł wreszcie jakieś zainteresowania, że się uspokoił... Danny mógł więc bez trudu nawiązać kontakt z dowolną liczbą świrów i wykolę jeńców. Co tam Charlie Kenyon. Dzieciak czuł się nieszczęśliwy, jego rodzina przechodziła ciężki okres. W takiej sytuacji podatność na wpływy jest wprost nieograniczona. – Musimy przeszukać te komputery – wymamrotała Rainie. – Detektyw Sanders już je zabrał. Nie mówił państwu?