– A więc dobranoc. Chyba położę się wcześniej spać – oświadczyła.

- Panie Blackthorne... Coś mu ścisnęło żołądek na dźwięk jej głosu. Niemal ją za to nienawidził. -Mówiłem, że wezwę... -Rany, o ile pamiętam, moja praca ma polegać na opiece nad pana córką, a nie nad panem. Więc może pan sobie wzywać i żądać, czego pan chce, wasza lordowska mość... - Laura przypomniała mu warunki umowy. -Płacę pani pensję. -No i co z tego? Uniósł brew i spojrzał przez ramię w stronę drzwi. -Matka nie nauczyła pana, że to niegrzecznie przerywać? -A pani nie nauczyli w Departamencie Stanu dyplomacji? -Owszem, ale nie jesteśmy na obcym terytorium, więc nie może pan liczyć na immunitet dyplomatyczny. Walcząc z uśmiechem, Richard oparł głowę o zagłówek fotela -Czego pani chce? - zapytał pojednawczo. -O, pierwsze stadium negocjacji - stwierdziła z satysfakcją. - To, co jest w lodówce i zamrażarce, nie bardzo kwalifikuje się do kategorii „zdrowa dieta". Muszę zaplanować menu. http://www.przedszkole9.edu.pl/media/ Przed drzwiami do swego gabinetu Malinda przystanęła. Przecież mnie nie zje, przekonywała samą siebie. Obiecałam spłacić długi i zrobię to. Tylko trochę cierpliwości. Z głową podniesioną do góry, wyprostowana, z wciągniętym brzuchem - tak jak codziennie pouczała ją ciotka Hattie - otworzyła drzwi. Przez chwilę myślała, że Cecile się pomyliła, wydawało się bowiem, JEDNA DLA PIĘCIU 11 że w gabinecie nie ma nikogo. Dopiero potem zobaczyła go, przykucniętego na podłodze. A więc Cecile myliła się. To był jeden z tych paskudnych typów, przy pomocy których urząd ciągle przypominał jej o nie

jestem dawną królową piękności, a ty nie masz blizn. Jesteśmy po prostu dwojgiem ludzi, Richardzie. Nie mamy żadnych skaz. -Nie możemy tu zostać, a w świetle... -W świetle stajemy się dwojgiem ludzi, z których każde ma jakieś niedoskonałości. - Uniosła wzrok. Widziała zarys Sprawdź do sypialni. Pokazała mu łóżko, a potem komódkę. Richard patrzył na to wszystko z coraz groźniejszą miną. – Skąd wiesz, że to właśnie on? – Po prostu się domyślam... Kto inny mógłby zrobić coś takiego? – Jakikolwiek sukinsyn z ulicy. Jakiś zboczony wariat. Ktoś, kto wie, że tutaj mieszkasz. Bardzo mi się to nie podoba. Julianna zaczęła dzwonić zębami, więc otuliła się szlafrokiem. – Czy miałaś okna i drzwi zamknięte? – Chyba tak... Sama nie wiem. Sprawdzili wszystko. Tylne drzwi były zamknięte, ale część okien – nie. Richard zajął się nimi, a następnie oboje przeszli do pokoju dziennego. – Od tego momentu musisz bardzo uważać. Kup sobie gaz łzawiący i nie wychodź po zmroku z domu.