64 wieczorem zobaczyć się z Nevada. Po prostu musiała. Z gardła psa wydobył się głuchy warkot, ale Shelby, nie zważając na nic, obeszła szopę z narzędziami. W uszach czuła bicie serca, a nerwy miała napięte jak postronki. Z niepokojem spojrzała przez ramię na barak, ale drzwi nie otworzyły się ponownie, a pies - o cholera, gdzie się podział ten pies? Mrużąc oczy, starała się wypatrzyć go na ganku, ale był tam cień. Pies mógł być wszędzie, gotów zaalarmować robotników szczekaniem albo warczeniem... o, dostrzegła go: czaił się przy ogrodzeniu, gdzie stało zaparkowanych kilka ciężarówek i dżipów. Miał nastroszoną sierść na karku, a żółte ślepia lśniły złowieszczo w świetle lamp i śledziły każdy jej ruch, chociaż zwierzę nawet nie drgnęło i nie wydało z siebie choćby cichego warkotu. Shelby ze strachu miała ściśnięte gardło. No dalej, zrób to. Śmiało, Shelby. Nie bądź tchórzem. Tak daleko zaszłaś, nie możesz się teraz wycofać. Nevada czeka. Przygryzła wargi i pchnęła ramieniem drzwi stajni; skrzywiła się, bo zaskrzypiały, a wtedy pies szczeknął ostrzegawczo. Serce waliło jej jak młotem, kiedy wślizgiwała się do środka i, dotykając po omacku ściany, szła w stronę siodłami. Nie mogła zapalić światła, zbyt duże ryzyko, ale wiedziała, w którym miejscu pod oknem wisi uzda Appaloosy. Opuszkami palców wodziła po skórzanych cuglach. Zręcznie zdjęła uzdę z kołka, a potem, wciąż macając ścianę, wróciła do stajni i szybko pomaszerowała cementowym korytarzem do odległego boksu, w którym stała jej klacz. - Spokojnie, malutka - szepnęła Shelby, otwierając bramkę i wchodząc do środka. Jej oczy powoli przywykały do ciemności, zobaczyła białe plamy na zadzie. Kiedy nakładała paski uzdy na długie nozdrza i uszy swojej ulubienicy, http://www.psychologiareligii.pl - Właśnie, że tak, Shelby. Policja podejrzewa, że Caleb Swaggert został zamordowany. Rozdział 12 Zamordowany? Przecież... no przecież, on leżał w szpitalu i był umierający, i... czy to nie jest wyciąganie pochopnych wniosków? - zapytała Shelby, ale dzwonek telefonu podziałał na nią jak zimny prysznic. Leżała w łóżku Nevady, prawie naga. W dodatku kochała się z nim, chociaż wcześniej obiecywała sobie, że tego nie zrobi. - Nie wiem. - Nevada sięgnął po dżinsy, włożył je i zapiął rozporek. - Ale ta sprawa musi być ważna dla Shepa, skoro zamierza tu wpaść. Shelby nie podobał się ten pomysł. Była daleką kuzynką Shepa i zawsze uważała go za człowieka bardzo wulgarnego, wręcz prymitywnego. - Przekonajmy się, co ma do powiedzenia. - Poprawiła sukienkę, przejrzała się w lustrze i wygładziła palcami rozwichrzone włosy. Niewiele to pomogło, więc wzięła szczotkę z komody i rozczesała splątane pasma. - Jeśli chcesz, możesz wyjechać, zanim tu dotrze. - Dlaczego? - zapytała, napotykając jego spojrzenie w lustrze. - Nie widzę żadnego powodu, żeby uciekać.
- Zamknij się! - huknął Shep. Zaraz jednak poczuł wyrzuty sumienia, bo retriever rzucił się ku niemu w nadziei, że pan go pogłaszcze. Shep westchnął i wydeptaną przez psa ścieżką w trawniku podszedł do niego i poklepał go po łbie. - Pójdziemy na polowanie, ty i ja. Już niedługo, staruszku - obiecał, a potem poczłapał do gumowego węża. Nad kręgiem błota z przeciekającego kurka, który zamierzał naprawić od paru tygodni, krążyły osy. Oganiając się od nich, rozwinął wąż i podszedł do basenu. Na powierzchni niezmienianej od tygodnia wody zebrały się źdźbła trawy, chwasty i martwe owady. Shep wylał starą wodę, napełnił basenik i pomyślał, że już zasłużył na wieczorne Sprawdź 416 - Na razie trzymaj go w ukryciu. Z dala od Aleksa. Pokojówka go nie znajdzie? - Nie sadze, nawet gdyby zmieniała posciel. - Dobrze. - Ruszył do holu. - Nie pojade bez dziecka, Nick. Nie moge ryzykowac, ¿e Alex po powrocie spróbuje porwac swojego własnego syna. - Z własnego domu? - Owszem - Marla była stanowcza. Nieugieta. Przede wszystkim musi chronic swoje dziecko. - Musimy te¿ dopilnowac, ¿eby Cissy nikt nie mógł zagrozic. - Na przykład Alex? - Lub ktokolwiek inny. - Robiło jej sie słabo na mysl o