Matthew przyznawał jej w duchu rację. Strata matki rzeczywiście

- To dobrze. - Flic znów zaczęła szczotkować psa. Matthew domyślił się kolejnego problemu, kiedy Bianco nie poprosił go, by usiadł. - Miałem wizytę - oznajmił mu bez wstępów. - Dwaj inspektorzy z urzędu skarbowego. Zadawali mi różne pytania na twój temat. Tylko na chwilę Matthew dał się porazić słabości i poczuciu klęski. Potem górę wziął gniew - zimna, dodająca sił furia. - Jakie pytania? Bianco nie odpowiedział wprost. - Będzie uczciwiej, jeśli od razu ci powiem, że musiałem ich poinformować o tej wpadce z prezentami. - Uśmiechnął się blado. - Powinieneś też wiedzieć, że VKF zaczyna mieć poważne wątpliwości co do twojego zatrudnienia. Gniew podtrzymywał w nim jasność umysłu. - Skoro nie przyszli w tamtej sprawie, to w jakiej? - Ja ich nie wzywałem, jeśli to masz na myśli. Wiesz co, Gardner, na twoim miejscu poszukałbym sobie prawnika. Zaraz po tym, jak matka Beatrice zabrała Chloe, Izabela zapowiedziała najpierw Flic, która oglądała w salonie „Trzy kamelie"*, http://www.pucharkamikadze.pl/media/ - Taaa, idę - mruknęła Imo, także zabierając kubek. - ...branoc. - Czy któraś z was może zajrzeć do Chloe? - poprosił Matthew. - Ja to zrobię - ofiarowała się Flic. - Śpij dobrze. Pewnie, że przydałby mu się choć raz porządny sen, zwłaszcza po dobrym obiedzie z winem i dodatkowym poczęstunku. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie wzmocnić czekolady kropelką koniaku, lecz nagle poczuł, że nie ma już na nic sił - dopije tylko napój i pójdzie spać. Miał sen. Wiedział, że to tylko sen, ale co z tego? Ohydne wizje, mroczne abstrakcje, a jednak wypełnione fizycznymi doznaniami. Coś miękkiego jak czyjeś ciało tuliło się do niego, ciągnęło go za ręce, czubki palców, dobierało się do paznokci, wpychało je gdzieś...

- Nie. I nie mam zamiaru wychodzić za mąż. - No wiesz! Taka piękna dziewczyna jak ty powinna jak najszybciej wyjść za mąż... - powiedział Tonio. Tonio wyjechał z takim tekstem? To do niego zupełnie niepodobne. Peter, owszem, to flirciarz. Ale Tonio? Zawsze był spokojnym, poważnym facetem. Mimo potężnej postury Sprawdź niteczka. Dopiero kiedy zdołał się opanować, podniósł wzrok na koronera. - W porządku, panie Gardner? - Tak, dziękuję. - Przełknął ślinę. - Przepraszam. - Nie ma za co. To ciężka próba dla wszystkich zainteresowanych. Jeśli można, mam jeszcze dosłownie parę pytań. - Oczywiście, proszę. Zerknął na salę i natrafiwszy na pełne współczucia oczy Sylwii, zawstydził się swej słabości w obliczu niezwykłej siły teściowej. - Panie Gardner, proszę cofnąć się myślą do ostatnich kilku dni spędzonych z żoną. Czy nasuwa się panu coś, co dałoby jej szczególny powód do zmartwienia? Myśli Matthew poszybowały wstecz do jego porannego