Widziała pani, kto to przyniósł?

pieprzy obcą kobietę, niszcząc swoje małżeństwo. Tyle że tym razem nie mógł zwalić winy na alkohol ani brak uwagi ze strony Kate. Nie mógł mieć pretensji do Luke’a Dallasa. Zrobił to z pełną świadomością grożących mu konsekwencji. Konsekwencje, pomyślał. Koniec wspaniałego, pełnego miłości związku. Poświęcił go tylko po to, żeby móc przelecieć atrakcyjną dziewczynę. Julianna zaczęła mruczeć i otarła się o niego całym ciałem. Zrobiło mu się niedobrze. I to nie tylko z powodu tego, co zrobił. Również dlatego, że chciał to zrobić jeszcze raz i jeszcze. Poczuł zimny dreszcz i przyciągnął ją do siebie mocniej. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że gdyby nawet chciał zakończyć tę sprawę honorowo i zerwać z Julianną, nie potrafiłby tego zrobić. Ale przede wszystkim absolutnie tego nie chciał. Kiedy już spróbował zakazanego owocu, nie był w stanie z niego zrezygnować. Julianna stała się dla niego wszystkim. CZĘŚĆ SZÓSTA STAN ZAGROŻENIA ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIĄTY John stanął na środku maleńkiego mieszkanka Julianny. Uśmiechnął http://www.rehabilitacjadzieci.net.pl/media/ ciągle usprawiedliwiał swoją byłą żonę. -A ja mam do niej pretensje. Gdyby cię naprawdę kochała, to nie miałoby to dla niej najmniejszego znaczenia. -Nie byłem wtedy zbyt miły. - Teraz też nie jesteś i co z tego? Zachichotał pod nosem. - Kocham ten twój cięty języczek - powiedział nieoczeki wanie. Na to pierwsze słowo serce podskoczyło Laurze w piersi. -Mów, Lauro. Wiem, że jest coś jeszcze. -Czytałam artykuły. - Mówiła przez ściśnięte z wściekłości gardło. Była zła na kobietę, która zabrała wszystko, co Richard miał i odeszła. Ciągnęła dalej: - Minęły

W dodatku nie udało jej się ubłagać Lynn, żeby przesunęła jutrzejszą próbę, zaplanowaną na dwunastą w południe, na wcześniejszą godzinę. Laura musi więc zadzwonić do matki Grace i poinformować ją, że będzie się mogła zająć małą dopiero o czwartej. Perspektywa rozmowy z nieprzystępną panią Greenwood tak ją przeraża, że odkłada to z minuty na minutę. W końcu jednak uświadamia sobie, że po pierwsze, nie ominie jej to, a po drugie, musi zadzwonić jak najszybciej, żeby matka Grace miała czas na zmianę weekendowych planów albo znalezienie innej opiekunki. Wybiera numer i niespokojnie czeka, aż ktoś podniesie słuchawkę. Odbiera Jenny, która informuje ją, że pani Greenwood nie ma w domu. Laura wyjaśnia jej pobieżnie, o co chodzi, daje numer swojej komórki i prosi o jak najszybszy kontakt. Nie mija nawet pięć minut od chwili, gdy skończyła rozmowę, a już czuje wibracje w kieszeni dżinsów. Tak ustawiła komórkę, że jeśli dzwoni ktoś z numeru zapisanego w „kontaktach”, rozlega się sygnał, a gdy numer jest nieznany, telefon wibruje. Nerwowo wyjmuje komórkę z kieszeni, naciska przycisk ze słuchawką i przykłada ją do ucha, pewna, że zaraz zmrozi ją zimny głos pani Greenwood. Zamiast zimnego głosu pani słyszy jednak przyjemny, niski głos jej syna. - Jenny przekazała mi, że masz jakiś problem - mówi Simon. - To prawda. Ale ty mi w nim raczej nie pomożesz. - Skąd wiesz? - Simon, muszę porozmawiać z twoją mamą. - Nie ma jej, ale jeśli powiesz mi, o co chodzi, może coś wymyślę. W ciągu ostatnich tygodni, za każdym razem, kiedy przychodziła opiekować się Grace, trafiała im się okazja do rozmowy. Przy którejś z takich okazji Laura opowiedziała mu o przedstawieniu baletowym, w którym ma wystąpić. Sprawdź – Co robisz? – Podlewam kwiaty. Przypomniała sobie Joego i uśmiech znikł z jej ust. – Jak ci minął dzień? – Miałem dużo pracy. – Wziął Emmę wraz z fotelikiem, a ona zaczęła zwijać wąż. – Joe mówił, że widział cię tu dzisiaj. – Powiesiła wąż ogrodniczy na stojaku przy domu i ruszyli w kierunku głównego wejścia. – Wróciłem po notatki do sprawy Millera. – Z Julianną? – Tak. Byliśmy zaproszeni na lunch w Stowarzyszeniu Matek. Wiesz, walczą teraz z pijaństwem wśród kierowców. Mieliśmy po drodze. Więc jednak Julianna! Tylko co to może znaczyć?