- Jeśli będę musiał, zaciągnę was na prom siłą i

po uszy w papierach. Poczuje się pewnie jak idiotka, spróbuje się jakoś wytłumaczyć, a potem z lekkim sercem wróci do ,,Uncommon Bean’’, obiecując sobie, że już zawsze będzie wierzyć swojemu mężowi. Ale Richarda nie było w kancelarii. Znała tam parę osób, więc zaczęła o niego pytać, ale nikt nie umiał powiedzieć, gdzie go można znaleźć. Zadzwoniła więc do domu, lecz po paru sygnałach odezwała się automatyczna sekretarka. Zadzwoniła też do klubu, ale bez powodzenia. Trzęsącą się ręką odłożyła słuchawkę. Pojedzie do domu. Być może Richard się zdrzemnął albo wyszedł do ogrodu. Nie zauważyła jego samochodu na parkingu, ale mogli minąć się gdzieś po drodze. Pogrążona w myślach wyszła na korytarz i zderzyła się z jedną z pracownic kancelarii. Papiery, które niosła dziewczyna, rozpierzchły się wokół niczym spłoszone ptaki. Kate zaczęła pomagać zbierać urzędowe pisma. – Bardzo przepraszam – powiedziała zawstydzona. – Strasznie się zamyśliłam. – Nic nie szkodzi, pani Ryan. Każdemu się może zdarzyć. – Czy my się znamy? Dziewczyna zaczerwieniła się aż po korzonki włosów. – Spotkałyśmy się na spotkaniu bożonarodzeniowym dla pracowników http://www.reologiawbudownictwie.com.pl/media/ Tysiąc trzysta kilometrów od Chicago Malinda odłożyła słuchawkę. Kłamstwo nie przychodzi łatwo, pomyślała. W obecnej sytuacji uznała je jednak za konieczne. Jack ma tyle problemów. Z westchnieniem zebrała z podłogi stertę brudnych ubrań i wepchnęła je do pralki. Przez chwilę stała wyprostowana, masując bolący krzyż. Jak pracujące matki radzą sobie ze wszystkim, zastanawiała się, wróciwszy do kuchni, gdzie czekał na nią zlew pełen brudnych naczyń. Po zaledwie dwudziestu czterech godzinach była wykończona i gotowa się poddać. „Wszystko w porządku", przedrzeźniała samą siebie.

– Dzięki. – Rozciągnęła wargi w uśmiechu. – Ma na imię Emma. – Do twarzy ci z macierzyństwem – rzucił lekko, chociaż czuł ciężar, który gniótł mu pierś. – Richard musi być... szczęśliwy. I nadęty z dumy jak balon, dodał w duchu. – Tak, oczywiście – powiedziała z nutką wahania w głosie. Sprawdź Namawiając Malindę, by poddała się emocjom, stworzył potwora. - Nie - wyjąkał odwracając wzrok od jej nagich piersi widocznych w dekolcie. - Nie wyglądasz na chorą. Ale jesteś osłabiona. Doktor mówił, że powinnaś leżeć w łóżku. - Leżę w łóżku. - Ależ, Malindo - Jack cierpliwie próbował ją przekonać. - Ależ, Jack - przedrzeźniała go ze śmiechem i pocałowała w usta. - A więc to ja będę musiała się z tobą kochać. 132 JEDNA DLA PIĘCIU