Wolałaby kogoś z Poszukiwaczy Musi sprawdzić w biurze,

przestrzeń... Nie mogła się od niego uwolnić. Przyśni się jej zapewne straszliwy płacz Reginy Alverson, jej reakcja na wiadomość, że córka nie wróci już do domu. Zdarzało się, że Poszukiwacze wygrywali wyścig z czasem. Ale bywały i porażki. Jak ta. Ostatnią rzeczą, której potrzebowała teraz Milla, było wysłuchiwanie cudzych żalów. Miała dość własnych problemów. Nigdy nie wiedziała, kto zadzwoni i czego będzie chciał, ale nie narzekała: przecież z własnej woli zamieniła normalne życie w osobistą krucjatę. Otworzyła oczy tylko po to, by odszukać wzrokiem komórkę. Potem zamknęła je szybko, uciekając przed agresywnym jaskrawym słońcem. - Seńora Boone? - rozległ się w chevrolecie głos z mocnym akcentem. Milla nie rozpoznała go, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. Rozmawiała codziennie z wieloma osobami. W każdym razie była to niewątpliwie sprawa zawodowa. Tylko w kręgach związanych z Poszukiwaczami była znana jako Milla Boone. Po rozwodzie formalnie wróciła do panieńskiego nazwiska Edge, ale wtedy było już głośno o prowadzonych przez nią (czyli przez panią Boone) poszukiwaniach zaginionych dzieci, no i tak już zostało. Była niejako zmuszona do używania nazwiska Boone we http://www.restauracjabracka.pl/media/ - Wątpię - powiedzieli oboje jednocześnie i David znów się roześmiał. Justin miał niesamowity apetyt, trzeba było go karmić co dwie godziny. Milla martwiła się, że ma za mało pokarmu albo że jej mleko nie jest wystarczająco wartościowe, ale Justin kwitł i rósł w oczach, a Susanna potwierdziła, że nie ma powodu do obaw. Dzieciak był po prostu małym żarłokiem. Milla ziewnęła znowu, a David pogładził ją po policzku. - Słuchaj... Nawet jeśli Susanna da nam zielone światło, to przecież nie znaczy, że musimy się jutro kochać. Możemy poczekać, jeżeli jesteś zmęczona. Jego szpitalna koleżanka ginekolog dokładnie uświadomiła mu, jak męczący dla matki jest połóg, szczególnie przy karmieniu naturalnym.

Odpowiedział na pocałunek. Może nie był najbardziej doświadczonym mężczyzną na świecie, ale z pewnością wiedział, co robi. Pocałował Millę namiętnie, niecierpliwie, niemal szorstko. Kiedy popatrzyła mu w oczy, dostrzegła w nich ogień i zdecydowanie. Bez słowa Diaz wrzucił bieg i ruszył z kopyta autostradą w kierunku Boise. Sprawdź małego Maksa. Zauważyła, że Diaz gdzieś zniknął; nie wspomniała o nim. Występ w telewizji był zapewne ostatnią rzeczą, o której marzył. an43 141 Gdy reporter już sobie poszedł, Milla wsiadła do samochodu i uruchomiła silnik. Czekała, zastanawiając się, czy Diaz wróci. Wrócił. Otworzył drzwi i usiadł obok niej. Zapięli pasy, Milla wycofała samochód i ruszyła. Minęło kilka minut, nim się odezwał. - Tobie nie było to dane - powiedział. Od razu zrozumiała, o czym mówi. O tę wyjątkową chwilę, gdy nieopisana radość rozpromieniła twarz matki Maksa trzymającej w