Dotknęła jednej ze lśniących fotografii Kate. Richard mógł się zakochać

wasza... cudowne dzieci, uroczą matkę i przystojnego ojca. W tym momencie dzieciaki zawołały ją do windy. Speszona Lily wykorzystała ten pretekst, podziękowała uprzejmie kobietom i umknęła. Niemniej ich opinia, jakkolwiek błędna, sprawiła jej prawdziwą przyjemność. Zrobiło się jej miło, że wygląda, jakby należała do tej rodziny... jakby była żoną Thea – choć zarazem ta myśl wydała się jej dziwna. Jednak nigdy by mu o tym nie powiedziała. Wiedziała, że zawsze będzie uważał za żonę tylko jedną kobietę – swą ukochaną Elspeth. Wieczorem tego dnia położyli dzieci do łóżek i zostawili pod opieką czuwającej na piętrze hotelowej niani, a sami zeszli do jadalni na kolację. Podczas posiłku Theo z przyjemnością przyglądał się Lily. Była lekko opalona, prawie bez makijażu i jak zawsze zadbana. Mimo, iż spełniała liczne obowiązki przy dzieciach, nigdy nie widział jej potarganej czy ze złamanym paznokciem. Po kolacji wrócili do siebie, zamierzając wcześnie położyć się spać. Theo przystanął przed drzwiami swojego pokoju. – Może wpadłabyś napić się czegoś przed snem – zaproponował. – Jest dopiero po dziesiątej. Na naszym balkonie są fotele i stolik i http://www.rybka-kosmetolog.pl/media/ – Nie... tylko trochę... – Julianna zatrzepotała rzęsami. – Trochę jest mi słabo. Ellen złapała ją za rękę. – Chodź, w poczekalni jest kanapa. Będziesz się mogła tam położyć. Julianna potrząsnęła lekko głową. – Nie, nie trzeba. Siądę... tutaj. Czy mogę prosić o coś do picia? Kobieta pomogła jej usiąść i skinęła głową. – Już lecę. Zawołaj, jakby coś się działo. Gdy tylko wyszła, Julianna skoczyła na równe nogi, sięgnęła po teczkę z napisem ,,Kate i Richard’’ i otworzyła ją na pierwszej stronie. – Ryan – szepnęła do siebie. – Lakeshore Drive 361, Mandeville. Zamknęła teczkę i powtórzyła te informacje kilka razy. Po chwili Ellen wróciła ze szklanką soku. Naprawdę się spieszyła i

Ona nigdy nie miała tej pewności. Brakowało jej też odwagi i samozaparcia. Widząc, że kobieta dostała już kawę, a dzieci ciastka i sok, podeszła do swoich pracowników. – Proszę, żebyście rozmawiali o czymś przyzwoitym, a ja pójdę do biura. Muszę przygotować wypłaty. – Zmarszczyła brwi. – Oczywiście, jeśli chcecie dzisiaj dostać jakieś pieniądze. Sprawdź późno. Nie o takim życiu marzył. Z salonu dobiegły odgłosy kłótni. Jack już chciał zawołać, żeby się uspokoili, ale Malinda była szybsza. - Spory można rozsądzać bez podnoszenia głosu, chłopcy. Kłótnia natychmiast ustała. Jak ona to zrobiła? Malinda najwyraźniej nie. słyszała jego wejścia, bo nadal akompaniowała nuceniem płynącej z radia muzyce. Nie przeszkadzało jej to w wyjmowaniu z piekarnika parujących blach... Jack cicho przeszedł przez kuchnię i stanął tuż za nią. Oparł głowę na jej ramieniu i wdychał smakowite zapachy. I na dodatek umie gotować, pomyślał.