Nic nie mówiła. Nie robiła mu żadnych wyrzutów. Nie prawiła morałów jak Lizzie.

- Pamiętasz, jak tamtej nocy groziłam, że rozwalę ci głowę gasidłem do świec? Myślałeś wtedy, że jestem ulicznicą. Uśmiechnął się słabo i nieznacznie kiwnął głową. - A gdybym nią naprawdę była? Przypomnij sobie, jak mnie wtedy serdecznie potraktowałeś, ile współczucia mi okazałeś, z jaką szlachetnością i delikatnością się do mnie odnosiłeś, chociaż miałeś mnie za dziewczynę lekkich obyczajów. Poczęstowałeś mnie wystawnym obiadem i przyjąłeś pod swój dach, mimo że nie musiałeś tego robić. Twoi przyjaciele na pewno nie zdobyliby się na coś podobnego. Dlaczego aż tyle względów okazałeś ladacznicy? - Bo... bo wiedziałem, że cokolwiek cię spotkało, jesteś dobrą dziewczyną i wybrałaś takie życie tylko dlatego, że nie mogłaś postąpić inaczej. - Ale zrobiłeś znacznie więcej! Uspokoiłeś mnie, sprawiłeś, że zdołałam się uśmiechnąć, pamiętasz? A potem... potem kochałeś się ze mną tak czule. - Pogładziła go po ręce. - Nie zachowywałeś się jak ktoś, kto wziął sobie kobietę tylko na jedną noc. Byłeś jak dobry samarytanin, a następnego dnia dowiodłeś, że jesteś rycerzem w lśniącej zbroi, i stanąłeś w mojej obronie. Uratowałeś mi życie. Obiecałeś, że mnie poślubisz, kiedy zrozumiałeś, że byłam dziewicą, a przecież cię oszukałam. To nic, że nie walczyłeś z Francuzami. Dla mnie jesteś takim samym bohaterem, jak ci, którzy zginęli na wojnie. - Ja? - wyszeptał. - Tak - odparła, pragnąc wziąć go w ramiona. Musiała z tym nieco poczekać, bo miała http://www.serwismedyczny.com.pl/media/ coraz bardziej zainteresowany tematem rozmowy. - Można tak powiedzieć – mruknął niechętnie, uciekając spojrzeniem w bok. - No ej! Mi możesz zdradzić, kto to taki! – powiedział zapalczywie. Karolowi nigdy na nikim nie zależało! Przynajmniej nigdy mu o tym nie mówił. – Znam go? - Um – skrzywił się nieco. Nie lubił być tak wypytywany. – Wydaje mi się, że tak. - Ooo! – ucieszył się, po czym zmarszczył brwi w geście zastanowienia. Kto to może być…? - A jak tam z księciem? – Karol zmienił nagle temat. - Mam jego numer! – zapiszczał, obejmując swoje szczupłe uda równie szczupłymi ramionami. – W ogóle, ten gościu, co się z nim kręci, kojarzysz, nie? Filip, no, to on nie jest wcale taki zły! To właśnie on dał mi numer księcia, teraz mogę do niego dzwonić i pisać smsy – trajkotał rozpromieniony. Karol uśmiechnął się jedynie sztucznie, potakując niechętnie. Krystian często

- Niestety, nie. - Wyglądasz na zamożnego. - Próbuję zdobyć fortunę. Już raz to zrobiłem dzięki grze w karty i zaraz ją straciłem. - W takim razie spróbuj znowu. - Doskonały pomysł - odparł cierpko. - Nie myślałem o tym. - Dlaczego? Skoro raz się udało, może się udać i drugi. Sprawdź - O mało nie zabiłeś Harringtona. - Powinien więcej uwagi poświęcić pracy nóg, jest po prostu beznadziejna. - Należało przynajmniej dać mu szansę! Byłeś bezlitosny. - Po co się fechtował akurat ze mną? - Alec wzruszył ramionami. - O rety, Knight. - Rush parsknął śmiechem. - Przecież to tylko sport! - Zostaw go, Rush. Znów dopadła go melancholia. - To nieprawda. - Chodzisz smętny od kilku dni. - To nie jest melancholia, do diabła! - W takim razie, co ci jest? Ząb cię boli? - Skąd, u licha, mam wiedzieć? - Jeśli chcecie znać moje zdanie - Fort klepnął Aleca po plecach - naszemu chłoptasiowi trzeba chętnej damy. Nie, przepraszam, lubieżnej, wyuzdanej dziwki, żeby sobie