- Do diabła z tym wszystkim - mruknęła pod nosem i pojechała swoim wielkim samochodem do centrum

cynicznym błyskiem w oku po centrum finansowym San Francisco. Gigantyczne budowle z betonu i stali wznosiły sie a¿ do nieba, samochody suneły powoli zatłoczonymi ulicami, chodnikami spieszyli ludzie z teczkami, torbami i parasolami. Sygnalizacja swietlna mrugała, wyły silniki samochodów, 191 miedzy budynkami kra¿yły gołebie i krzyczały mewy. Nick szczerze tego nie cierpiał. Wszystkiego. - Có¿, dobrze. Marla sie zmieniła - przyznał Alex, wciskajac samochodowa zapalniczke, kiedy zatrzymali sie na czerwonym swietle i z obu stron ulicy wylał sie na jezdnie strumien ludzi. - Dopiero co urodziła drugie dziecko, a kilka dni pózniej ledwo uszła z ¿yciem z okropnego wypadku, w którym zgineły jej przyjaciółka i druga, zupełnie obca osoba. Straciła pamiec, przeszła dwie operacje plastyczne, a w ustach od dwóch miesiecy ma druty, które sprawiaja, ¿e ledwo mówi. Nie widziałes sie z nia od wielu lat. Tak, domyslam sie, ¿e wydaje ci sie inna. -Wyciagnał paczke papierosów z kieszeni. Wytrzasnał jednego w chwili, kiedy rozgrzana do czerwonosci zapalniczka wyskoczyła z otworu. Alex zapalił papierosa. - http://www.stomatologia-krakow.edu.pl/media/ starszego brata. Nic dziwnego, ¿e wydał jej sie interesujacy, pierwotny i troche niebezpieczny. Rozmyslajac o Nicku, przygladała sie uwiecznionym na zdjeciach członkom rodziny obecnym na przyjeciu weselnym. Eugenia, w kreacji barwy indygo, z dumnie uniesionym podbródkiem, stała koło siwowłosego, dystyngowanego me¿czyzny, wyraznie znudzonego uroczystoscia. Samuel Cahill, domysliła sie Marla. I kolejne zdjecie, przedstawiajace dwoje starszych ludzi stojacych koło młodej pary. Jej rodzice, bez watpienia. Marle nagle cos scisneło w gardle. Kobieta, bardzo szczupła, miała krótkie ciemne włosy, przenikliwe oczy, spiczasta brode i wyniosły wyraz twarzy. Koscista figure tej damy opinała bladoró¿owa suknia. Me¿czyzna u jej boku

- Na emeryturze. Ostatni raz słyszałem, że przebywa we Florida Keys. Łowi ryby i szuka miejsca, żeby osiąść na 54 stałe. Miał różne dziwne wyobrażenia o tropikalnym raju. - I nigdy ci nie powiedział, kto zaadoptował moją córkę? - Nie - odparł stanowczo sędzia. - No, ale ty nigdy go nie zapytałeś, prawda? Sprawdź przyciskajac ja lekko do siebie. - Dobrze znowu cie widziec - powiedział, całujac ja w czoło. - To okropne, co sie stało. Słyszałem, ¿e musiałas wrócic do szpitala. Dzieki Bogu wyszłas z tego. Cherise rozpromieniła sie, patrzac na swego przystojnego me¿a. - Nie byłam w szpitalu - sprostowała Marla. - Wiec w klinice, czy gdzies tam... - powiedział, machajac Biblia. Marla wysuneła sie z jego uscisku. Wydawał jej sie wymuszony, sztuczny i zbyt poufały. - Niezle nas wystraszyłas. - Niezbadane sa scie¿ki Pana - wypaliła Marla. Usmiech na ustach Cherise zamarł, brwi wielebnego na moment