- Głuptasie - szepnęła. Miała ochotę pogłaskać go po policzku, ale nie znalazła dość siły. - Chcę, żebyś wiedział, że... kocham cię bardzo, Santosie.

Ostatni fragment układanki trafił na swoje miejsce. - Jeśli nie zgodzisz się ożenić z Rose. Zamrugał. - Skąd wiesz? - Mam oczy i uszy. Spędziłam z twoimi krewniaczkami więcej czasu niż ty. Ujął jej dłoń. Jego ręce były ciepłe i silne. - Alexandro, moje nazwisko może cię ochronić. Nawet jeśli lady Welkins i Fiona zaczną rozsiewać głupie plotki, nikt nie śmie się do ciebie zbliżyć, jeśli... będziesz moją żoną. Wyjdź za mnie, proszę. Oświadczyny szły mu coraz lepiej. W głębi duszy pragnęła paść mu w ramiona i pozwolić, żeby się nią zaopiekował. Z drugiej strony, rozum podpowiadał, że nie należy polegać na nikim oprócz siebie. Poza tym nie mogła zlekceważyć wyraźnego wahania w jego głosie ani... siedemnastoletniej dziewczyny, która wiązała z kuzynem pewne nadzieje. - Gdybyś mnie poślubił, nie musiałbyś żenić się z Rose. - I tak nie muszę się z nią żenić, Alexandro... - Nie. - Wstała z podłogi. - Fiona chce, żebym wyjechała, bo uważa mnie za rywalkę córki. Dzięki Emmie Grenville mam dokąd pójść. - Następnym razem, kiedy Fiona się na mnie zdenerwuje, zacznie rozpowiadać o tobie takie rzeczy, że nawet Akademia Panny Grenville cię nie zatrudni. - Tylko po to, żeby zrobić ci na złość? http://www.stomatologkrakow.net.pl/media/ towarzystwie matki. Pańska ciotka z pewnością jest dobrą kobietą, ale trochę zbyt... gadatliwą. Obawiam się, że jej osoba może niekorzystnie wpłynąć na wizerunek Rose w towarzystwie. - Zniweczy wszelką nadzieję na małżeństwo. - Nie powiedziałam... - Owszem. Panna Gallant przystanęła. Na jej policzki wypełzł rumieniec. - Milordzie, jeśli mam pomóc pannie Delacroix, muszę mieć swobodę działania. Proszę mi nie przerywać. Uśmiechnął się lekko. - Mówiłem, żeby była pani szczera. - Zatrudnił mnie pan ze względu na maniery. - Zatrudniłem, bo chciałem zedrzeć z pani ubranie i kochać się do utraty tchu.

Teraz chyba się śmieją. Nie wiedział, że lekcje etykiety są takie zabawne. - Zostaje więc tylko pięć kandydatek do sprawdzenia. Lucien otrząsnął się z zamyślenia. - Co? A, tak. Pięć. Nie bardzo jest z czego wybierać. Proszę znaleźć więcej kandydatek. Doradca wydał zduszony dźwięk. Sprawdź Podbiegła do niego, aż zatrzęsły się jej jasne loki. - I co? Gniewa się na mnie? - Chce się z tobą ożenić. Zarzuciła mu ręce na szyję i cmoknęła go w policzek. - Och, dziękuję, Lucienie! Taka jestem szczęśliwa. Już nie muszę za ciebie wychodzić! Balfour uniósł brew. - O, dziękuję. - Przecież ty też nie chcesz mnie poślubić. Sam mi to powiedziałeś. - Cofnęła się z podejrzliwą miną. - Zgodziłeś się, prawda? - Tak. Z radością. Na litość boską, tylko mnie nie uduś! - zawołał, kiedy znowu chciała go wyściskać. Uśmiechnęła się promiennie.