Był twardy, szorstki i wymagający. Był też błyskotliwy, i właśnie za to

- Nie snuj wspomnień, Rainie. Chcę, żebyś była tu ze mną. - Wziął jej rękę i położył sobie na piersi. - Mów do mnie, o czym tylko chcesz. Ty mów. Ja będę dotykał. - Na nowo zaczął całować ją w szyję. - Mmm, kiedy byłam małą dziewczynką - zaczęła lekko ochrypłym głosem - chciałam... zostać... gimnastyczką... Mmm... Mmm... - Masz ciało sportsmenki. - Przesunął dłonią wzdłuż jej boku, podziwiając jej kształty. Lubiła biegać, podobnie jak on. Nagle wyobraził ją sobie na białej pościeli i musiał wziąć się w garść. Tylko powoli! - Brałaś lekcje?-spytał łagodnie, odnajdując pierwszy guzik jej bluzki i rozpinając go bez pośpiechu. 206 - Lekcje? - Gimnastyki. - Mmm... Pocałował ją u nasady szyi. - Nie... - Oglądałaś zawody? - Przesunął wargami po jej obojczyku, w tym samym czasie wsuwając kolano między jej nogi. Wsparła się na nim, wydając jednocześnie głębokie westchnienie. - Oglądałam... Olimpiadę. http://www.stomatologmizerska.pl instynkt całkowicie go zawodził. I 201 Wkrótce po ich porannej rozmowie Rainie zostawiła wiadomość na automatycznej sekretarce Carla Mitza. Nie mogła podać numeru komórki Quincy'ego, żeby nie ujawnić, że jest razem z nim. Nie mogła też podać numeru do pokoju hotelowego, żeby nie zdradzić miejsca swojego pobytu. Dlatego podała numer, który Mitz znał od dawna - numer w mieszkaniu w dzielnicy Pearl. Kimberly wolała zostać w hotelu, gdzie dzięki licencji Rainie miała dostęp do baz danych policji i FBI. Quincy i Rainie woleli czekać na wiadomość od Mitza w jej mieszkaniu. Podział pracy miał sens. Jeśli jednak istniały jakieś inne motywy, to nikt o nich nie wspominał. Quincy okrążył kanapę, zatrzymując się w promieniach słońca. Lubił

i perwersyjne. Liczba dzwoniących doszła do trzystu pięćdziesięciu dziewięciu. Niektórych Quincy osobiście wsadził do więzienia. Inni po prostu nienawidzili agentów federalnych. Jeszcze inni zwyczajnie się nudzili. W każdym razie ledwo zakamuflowane ogłoszenie z więziennych gazetek zawierało numer telefonu psychologa z FBI. Wszyscy czuli się w obowiązku zadzwonić. Niektórzy, musiała Sprawdź Sandy zawahała się. – Żeby potwór już nigdy tam nie przyszedł. Becky wpatrywała się w matkę badawczo. Jej oczy były wielkie i poważne. Sandy dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak duża już jest jej córeczka. Po chwili dziewczynka zajęła się znowu śniadaniem. I nagle Sandy zrozumiała, że Becky jej nie wierzy. Świat już nigdy nie będzie bezpieczny, skoro w szkole mogą się pojawiać potwory. Wypiwszy resztkę soku, bezmyślnie zaczęła szorować nad zlewem szklankę. Lampka na automatycznej sekretarce mrugała jak szalona, ale Sandy już wczoraj odsłuchała wszystkie wiadomości. Zanim Shep zmienił numer, żeby położyć kres anonimowym telefonom, próbował skontaktować się z nią Mitchell. Przeprosił, że zawraca głowę, ale koniecznie musiał dostać raporty dotyczące Wal-Martu. Błagał, żeby się natychmiast odezwała. Sandy wiedziała, których akt szef szuka. Doskonale pamiętała, gdzie leżą. Ale nie podniosła słuchawki i nie oddzwoniła.