To wszystko ma jakiś sens. A w każdym razie większy niż przypuszczenie,

– Ale co? Wszystko, pomyślał. O swoich upodobaniach , dzieciństwie i o tym, co cię szczególnie pociąga w mężczyźnie. Od dnia ślubu nie myślał w ten sposób o żadnej kobiecie. Oczywiście starał się ocenić ,,zawartość opakowania’’, jak dowcipkowali koledzy, kiedy spotykał się z jakąś ładną kobietą. Zastanawiał się nawet, jaka byłaby w łóżku. Większość mężczyzn myśli o tych sprawach , niezależnie od tego, czy są żonaci, czy nie. Jednak tym razem czuł się inaczej. Nagle zainteresował się Julianną jako osobą. Było to coś, co wykraczało poza zwykłe seksualne podniecenie, nad którym potrafił przecież zapanować. To, że zainteresował się ładną asystentką, nie było jeszcze przestępstwem. Wcale nie znaczyło, że ma zamiar zrobić coś złego. Na przykład zdradzić żonę. Poza tym Richard nie był takim człowiekiem. Kochał Kate i wierzył w świętość małżeństwa. No i dostatecznie się wyszalał, zanim zdecydował się stanąć przed ołtarzem. To dobrze, pomyślał, bo inaczej to, że wciąż ma obok siebie Juliannę Starr, mogłoby się okazać niebezpieczne. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY http://www.stomatologwarszawa.org.pl Kate opadła na kanapę. Chłopak Tess wciąż utrzymywał, że jest niewinny. Przyznał, że się z nią pokłócił i zostawił przy samochodzie, stojącym w pobliżu ,,Uncommon Bean’’. Odjechał, nie czekając, aż wsiądzie do swego auta. Przysięgał, że widział ją wtedy po raz ostatni. Kate, tak jak wszyscy, myślała, że kłamie. Nie rozumiała tylko, po co zniszczył jej witraże. Wyglądało to na osobistą zemstę. Coś, co miało być wymierzone w nią, a nie w Tess. Wcześniej pytała Nicka, czy może od niego odkupić witraż. Pamiętała też dziwną rozmowę o artystach i twórczości. A także to, jak nieswojo się wówczas czuła. ,,Mam teraz na własność część twojej duszy’’. Chciał, żeby właśnie tak się czuła. Bawił się z nią w kotka i myszkę.

kurczęciem. Tego dnia Cecile przekazała władzę w jego ręce. Jack kocha Malindę, a ona jego. Cecile była tego pewna. Żeby tylko nie byli tacy uparci i przyznali się do tego. Pogroziła Malindzie palcem. - Tylko sobie nie myśl, że ci wybaczyłam. Jesteśmy Sprawdź Przypatruje się jej spokojnej buzi. Nie śpieszy jej się z odchodzeniem od dziecka. Simon jest ze swoimi znajomymi. Laura kiedyś przyjaźniła się z takimi ludźmi jak oni, ale nie wie, czy wciąż do nich pasuje. W pewnym momencie słyszy cichy dźwięk, spogląda w stronę, z której dochodzi, i w rozszerzającym się pionowym pasie światła między drzwiami a framugą pojawia się głowa Simona. Laura przykłada palec do ust, nakazując chłopakowi zachowanie ciszy, po czym ostrożnie wstaje z brzegu łóżka, poprawia kołderkę Grace i bezszelestnie wychodzi z pokoju. - Już się bałem, że nigdy nie przyjdziesz. - Myślałam, że się skończy na jednej bajce. Niestety, nie udało się. - Trzeba ją było postraszyć apokalipsą - żartuje Simon. - O tym akurat zapomniałam, ale mówiłam jej równie straszne rzeczy. - Na przykład? - Na przykład opowiedziałam jej cały pierwszy akt Giselle. - O tym, jak wiejska dziewczyna odrzuca awanse leśniczego, bo kocha się w przebranym w wieśniaka księciu, który jest zaręczony? Laura zatrzymuje się na schodach i patrzy na niego zaskoczona. - Byłeś już kiedyś na Giselle? Chłopak kręci głową. - Nie, ale byłem na Jeziorze łabędzim i przyznam ci się szczerze, że nie miałem pojęcia, o co w tym balecie chodzi. Nie chciałbym się tak czuć za tydzień, kiedy pójdziemy z Grace popatrzyć jak tańczysz, więc pogrzebałem dzisiaj w Internecie, znalazłem libretto Giselle i przeczytałem. - No, no... - Laura z uznaniem kiwa głową. - Na dworze jest tak ciepło, że postanowiliśmy zostać na zewnątrz - oznajmia Simon, prowadzi ją do wyjścia, a potem wąską alejką w stronę dużej altany w ogrodzie, w której nieraz czytała Grace książki. Wieczór jest rzeczywiście ciepły. Z oświetlonej altany dochodzą dźwięki gitary basowej. Laurze, która przez ostatnie trzy miesiące nie słuchała właściwie niczego poza muzyką klasyczną w czasie prób i lekcji tańca, te odgłosy wydają się obce, jakby pochodziły z Marsa. Laura i Simon są jakieś trzydzieści metrów od altany. Dziewczyna rozpoznaje już twarze. Szuka wśród nich pewnej ładnej buzi.