jej nawet tego obecnego kaznodzieje, a do tego jeszcze prace. Bo¿e, jaka to wszystko w koncu okazało sie katastrofa! - wysapał Alex gniewnie. - Mniejsza z tym. Marze tylko o jednym - ¿eby Cherise i Montgomery zeszli mi w koncu z oczu. Raz na zawsze. - Jednym haustem wychylił resztke piwa i z odraza wytarł usta. - Chryste, to para pijawek. Pijawek ¿adnych krwi. - Alex wyszedł z kału¿y i oparł sie o błotnik dodge'a. - A jesli czuja sie oszukani, to ju¿, jak to sie mówi, ich problem. - Alex nie odczuwał najl¿ejszych wyrzutów sumienia. - Troche tu za zimno i za mokro, ¿eby stac i rozprawiac na ich temat. Stanowia tylko drobna niedogodnosc, z która trzeba sie szybko uporac i isc dalej. - Oni sa pewnie innego zdania. - Wiec maja pecha. Poza tym, to nie z ich powodu do ciebie przyjechałem. - Wiem. Przyjechałes z powodu Marli. - Czesciowo. - Alex spojrzał mu prosto w oczy. - W koncu dochodzimy do sedna - powiedział Nick. Wzmagajacy sie wiatr hulał po parkingu. - Zgadza sie - odparł Alex ze smiertelna powaga. Jak http://www.ta-medycyna.edu.pl Dotyczyło to - w jeszcze wiekszym stopniu -jego pieknej ¿ony Marli, zrecznie wspinajacej sie po drabinie społecznej. Tak wiec brat przywodził Nickowi na mysl głównie jego własne zwiazki z Wszechpote¿nym Dolarem. I z Marla. - Jest zle, Nick - powiedział Alex, kopiac jakis kamien czubkiem eleganckiego półbuta. - Ale prze¿yła? - Tyle przynajmniej musiał wiedziec. - Ledwo, ledwo. Jest w spiaczce. Mo¿e... mo¿e ju¿ z tego nie wyjsc. Nickowi zrobiło sie jeszcze zimniej. - Wiec co ty tu robisz? Nie powinienes byc teraz z nia? - Tak. Byłem przy niej cały czas. Ale... nie wiedziałem, jak sie z toba skontaktowac. Nie odpowiadałes na moje listy... no i...
173 - Ja tylko chcę tego, co najlepsze dla mojej córki. - Według pana. - Nevada wyciągnął się na krześle, kładąc but na kolanie drugiej nogi. - Podejrzewam, że to ma głębsze przyczyny. Sędzia odwrócił wzrok. - O co chodzi, Red? Dlaczego tak bardzo mnie pan nienawidzi? - zapytał Nevada i Shelby poczuła, że nie da się Sprawdź drzwiach stanał Alex. - Za pózno Kylie - usmiechnał sie zimno. W rekach trzymał srutówke, która wycelował w Kylie. - Zgodnie z moim scenariuszem, to jest twój kochanek, Montgomery, a ty próbowałas porwac naszego syna i za¿adac okupu. Ale twój plan sie nie powiódł. Montgomery chciał cie wystawic do wiatru i pozabijaliscie sie nawzajem. Kylie zwróciła lufe swojego rewolweru w kierunku Aleksa, ale on tylko sie zasmiał. - No dalej, spróbuj zastrzelic mnie albo Marle... to tylko doda mojej wersji wiarygodnosci. Powiem, ¿e musiałem cie zabic w obronie swojej rodziny. I pamietaj, ¿e jesli zaczna swistac kule, twoje dziecko mo¿e oberwac. Chyba nie