Trudno było go nie dotknąć, a jeszcze trudniejsza do zniesienia okazała się

- Oczywiście, że nie! Pozwoliłam mu na zaloty, żeby zrobić przyjemność papie. Prawdę mówiąc, kocham kogoś innego. Niestety, nie odwzajemnia on moich uczuć. - Czy aby na pewno, milady? Parthenia westchnęła i pokiwała głową, gdy wóz kąpielowy wjeżdżał na kamieniste wybrzeże. - Na pewno. Wiesz co, Abby? Niektórzy dżentelmeni doprawdy aż się proszą, żeby dostać po nosie! Becky skwapliwie przytaknęła, ponownie skrywając uśmiech. Przestała się zadręczać tym, że wybiła Draxingerowi ząb. - Och, milady, doskonale wiem, co pani ma na myśli! 14 Turniej wista otwarto słonecznego popołudnia na terenach targowych, położonych poza miastem, żeby było dosyć miejsca dla mnóstwa powozów i koni. Panowała tam atmosfera ni to wyścigów konnych, ni to uroczystego zgromadzenia. Osiem stołów, przy których miała się odbyć pierwsza tura, umieszczono pod wielkim, przystrojonym barwnymi wstęgami, otwartym namiotem. W pewnym momencie gromadka dzieci, bawiących się piłką, wraz z rozszczekanym spanielem, zawadziła o podtrzymujące go sznury i jeden róg całej konstrukcji niemal się zapadł. Parthenia Westland o mało nie dostała ataku apoplektycznego. Na szczęście wszystko to stało się jeszcze przed rozpoczęciem gry i kilku przytomnych służących zapobiegło katastrofie. http://www.ta-medycyna.net.pl/media/ Kiedy odszedł, spojrzała na ciemne morze. Na jego tle migotały światełka jachtów cumujących w zatoce. Widziane z góry, wyglądały jak rój świetlików. Patrząc na nie, myślała o tym, że za kilka dni będzie w domu. Cordina stanie się dla niej pięknym wspomnieniem, które z biegiem czasu zblednie. Zapomni o Cordinie, ale nigdy o Edwardzie. Kątem oka dostrzegła spadającą gwiazdę, jednak nie odważyła się wypowiedzieć życzenia. - Mam coś dla ciebie! - oznajmił zdyszany. - Nie?! - zawołała z niedowierzaniem, czując znajomy zapach. - Gorące kasztany? - Chciałem dać ci coś... znanego. Spojrzała mu w oczy. Tak wiele chciała powiedzieć, ale po raz pierwszy w życiu nie miała dość odwagi. Dlatego w milczeniu wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. - Dziękuję. Musnął palcami jej twarz. - Nie poczęstujesz mnie? - Przepraszam, wszystko przez ten zapach - roześmiała się. - Dopiero teraz naprawdę czuję, że są święta. - Pomyślałem, że jeśli Cordina będzie ci się kojarzyła z domem, może zechcesz zostać dłużej. Spojrzała na niego, a potem szybko spuściła wzrok. - Dostałam rozkaz, żeby pod koniec tygodnia wracać do Anglii. - Rozkazy! - Wzruszył ramionami. Chciał ją objąć, ale rozmyślił się i cofnął dłoń. - Praca jest dla ciebie taka ważna? - zapytał, nie kryjąc rozczarowania.

usłyszał, jak kawalerzysta, który nagle spadł z konia. - Kochasz mnie? - Bardziej niż można wyrazić słowami. Nie mógł się zdobyć na odpowiedź. - Już dobrze, mój drogi. Nie musisz tego mówić, póki nie będziesz gotów. - Przepraszam cię. - Nie rób tego. Nie masz za co przepraszać. Ja tylko chcę, żebyś mi pozwolił stale Sprawdź - Dziękuję - rzekła chłodno, chowając broń do szuflady. - Doskonale pani strzela, lady Isabell. - Miałam dobrych nauczycieli. Brutalnie chwycił ją za ramię. - O, tak! Ale dobrzy nauczyciele to za mało. Jakie jeszcze talenty ukrywasz? Po mistrzowsku oszukujesz, to na pewno. A poza tym? Iloma kobietami potrafisz być jednocześnie? - To zależy od zadania, które dostanę. Wybacz, jest późno, a ja czuję się zmęczona. - Nic z tych rzeczy, moja droga. - Wolną ręką chwycił ją za włosy. Myślał o tym, co z jej powodu przeżył jednego wieczoru. Strach, przerażenie, wreszcie zdradę. - Tym razem nie dam się ogłupić. Cicha, dystyngowana angielska dama już na mnie nie działa. Wykładaj karty na stół, Isabello. Nienawidziła się bać. Uważała strach za wyjątkowo poniżające uczucie. Teraz jednak nie umiała się przed nim bronić. Nie lękała się, że Edward ją uderzy, albo że swoim porywczym zachowaniem przekreśli wszystko, co zdołała osiągnąć. Bardziej niż bólu i klęski bała się tego, że zawsze już będzie na nią patrzył z pogardą. - Nie sądzę, żebym mogła powiedzieć ci wiele więcej, niż usłyszałeś od Emmetta. Operacja, w której biorę udział, jest przygotowywana od dwóch lat. Międzynarodowe służby bezpieczeństwa chciały wprowadzić swojego agenta w szeregi... - To już faktycznie słyszałem - przerwał jej w pół słowa. Puścił ją i cofnął się, ale dłonie miał zaciśnięte w pięść. - Podobno powinienem być ci wdzięczny, że jesteś taka dobra w tym, co robisz. - Nie potrzebuję wdzięczności, tylko współpracy. - Więc trzeba było od razu o nią poprosić. Uniosła nieco głowę. - Edward, to, co robię, nie zależy od mojego widzimisię. Ja wykonuję rozkazy. Byłeś w wojsku, więc wiesz, o czym mówię.