Laura pocałowała Kelly w czoło, wyłączyła światło i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Na zewnątrz od razu wyczuła jego obecność. Spojrzała w stronę schodów. Widziała jego nogi od kolan w dół i rękę na balustradzie. -Czy wszystko w porządku? -Tak. Śpi teraz. Była bardzo zmęczona. -Dziękuję ci, Lauro - powiedział Richard czule. -Nie ma za co. Ona chce cię poznać. -Wiesz, że nie mogę tego zrobić. -Tęskni za tatusiem - prowokowała. -Lauro... proszę cię. W jego głosie zabrzmiała udręka. Laura w tym momencie zdała sobie sprawę z tego, jaki jest samotny. Jak ciężko mu, gdy nagle dwie kobiety znalazły się w jego domu, w którym przez całe lata był sam i miał pełną swobodę. -Ona czuje się osamotniona. Jest przestraszona. Wszystko jest tu dla niej nowe. To może być ekscytujące. Ale ona chce poznać ciebie. -Nie może mnie poznać. Nie chcę jej przestraszyć jeszcze bardziej. Zresztą nie mam pojęcia o małych http://www.tabletkinalysieniee.pl drzwiami zobaczył czarną łapkę i usłyszał miauknięcie. Wstał, podszedł do drzwi i uchylił je. Kociak zajrzał do środka, po czym uniósł łepek i popatrzył na niego. Każdy by się uśmiechnął w tym momencie. Kotka owinęła mu się dookoła kostek, a on się schylił i wziął ją na ręce. - Weszłaś na teren zakazany - powiedział do zielonookiego zwierzaka. Było późno, w domu panowała cisza. Kelly leżała w łóżku. Podejrzewał, że Laura była u siebie albo na dole. Od kilku godzin nie dobiegł odgłos żadnego ruchu w domu. Kotka zamiauczała. Richard spojrzał na nią i przytulił. Zamierzał zanieść ją do pokoju córki. Kociak zaczął się wiercić. Mruczał i lizał go po szyi. Coś w nim drgnęło. Miał potrzebę kontaktu, dotyku
zapytać, kto dzwoni, aby w końcu zrozumieć. Kate. Jego wspaniała Kate. Zmarszczył brwi i spojrzał w ciemne niebo, ogarnięty wątpliwościami. Po jej głosie poznał, że jest zmęczona i przestraszona. Powiedziała tylko, że ma poważne kłopoty, jest z dzieckiem i przyjaciółką, i potrzebuje schronienia. Choćby na tę noc. Powiedziała, że to poważna Sprawdź - Po lekcji zawsze jest tu dom wariatów - dodała z porozumiewawczym uśmiechem. - Czy przyszedł pan po córkę? - Nie. Chciałbym się widzieć z Malindą Compton. Rozejrzał się po pokoju pełnym chichoczących dziewczynek i plotkujących mam i powstrzymał kolejną falę dreszczy. Naprawdę nie czuł się w swoim żywiole. - Ach tak? Czy był pan umówiony? - Kobieta uniosła brwi. Wciągnął powietrze głęboko w płuca i żeby nie narobić dalszych szkód, znowu wepchnął ręce w kieszenie. - Nie. - Pożałował swej impulsywnej decyzji w sprawie szukania pomocy u panny Compton