- W jednym masz rację. Absolutnie nie ufam Gallagherowi.

przyspieszyć. A ona w dodatku jak zwykle czekała z wyjściem do ostatniej chwili, kiedy już prawie ją rozrywało. Przykucnięta w „pozycji zjazdowej" nad muszlą (nawet nie dopuszczała myśli, że mogłaby na tym czymś usiąść), sprawiała ulgę umęczonemu pęcherzowi. I jeszcze... jeszcze... jeszcze... Nogi zaczynały ją już boleć i przerażona pomyślała, co to będzie, jeśli jednak przysiądzie na kiblu. No co? Wyparzy sobie potem tyłek wrzątkiem, czy jak? Ale wreszcie skończyła, podtarła się kawałkiem gazety i westchnęła z ulgą, prostując się z trudem. Jeżeli uda jej się kiedyś an43 24 oderwać Coltona od Chihuahua i od podziurawionego dodgea Pancho Villi i ruszą wreszcie w dalszą drogę, to będzie nalegać na noclegi w miejscach o nieco wyższym standardzie. Podciągnęła szorty, opłukała ręce i wytarła je o spodenki, bo oczywiście zapomniała wziąć ręcznik z pokoju. Potem odwiązała sznurowadło z gwoździa. Drzwi otworzyły się z piskiem i dziewczyna zadrżała, widząc, że korytarz pogrążony jest w ciemności. Zawahała się. Kiedy wchodziła do łazienki, było jasno. Musiała się przepalić http://www.tani-transport.net.pl/media/ nieopodal maszyny i wsuwa do środka. - To niszczarka! - powiedziała Ellin. Widzą, jak nieznajomy niesie niszczarkę w okolice kosza na śmieci, wyciąga z niej pojemnik z resztkami dokumentów i skrupulatnie przesypuje zawartość do wyjętego z kieszeni plastikowego worka. Odstawia niszczarkę na miejsce, robi porządek na biurku Ellin i wychodzi równie cicho, jak wszedł. Tępy ból eksplodował w piersiach Milli, potem była bezsilna wściekłość. Kobieta musiała zacisnąć zęby, żeby nie zawyć głośno. Mężczyzną w czerni był Diaz. * ** Nic dziwnego, że miał wyłączoną komórkę. Nic dziwnego, że

Może wrócić do pomysłu użycia siebie jako przynęty Ale na kobietę, nie na Diaza. Musiałby się jakoś upewnić, że Diaz jest gdzieś daleko, potem wysłać wiadomość do pani Boone. Pilną - taką, której by nie zignorowała, no i nie czekała na powrót Łowcy Przyszłaby sama, a wtedy on już potrafiłby się o nią zatroszczyć. A potem i o samego Diaza. Może zresztą nie tak od razu; z samą panią też miło Sprawdź starannie. - Postaw tu stopę - powiedział. Milla posłuchała go, ostrożnie balansując na drugiej nodze. Diaz sprawnie opatulił jej stopę rękawem, owijając kilka razy i łącząc końcówki zgrabnym węzłem na górze. Potem tak samo opatrzył drugą stopę. an43 290 - Jak się z tym czujesz? - zapytał. - Wiem, że to nie solidna skórzana podeszwa, ale powinno wystarczyć na przejście kawałka drogi. Dobrze chroni? Jeśli nie, powiedz od razu, szkoda stóp. Przeszła się kawałek po skale, sprawdzając grubość materiału. Miał rację: to nie była skóra. Milla czuła każdy kamyczek pod