Zamknęła oczy, próbując uspokoić wzburzone serce. Gdyby John

Emma też potrzebowała nowych ubranek, kończyły jej się też pieluchy i jedzenie. Zakupy wcale nie były przyjemne. Po prostu przechodzili jak najszybciej przez kolejne stoiska, pakując do wózków to, co wydawało się użyteczne. Luke nalegał, że zapłaci za to wszystko gotówką, którą wziął rano z banku. Wyjaśnił im, że po kartach kredytowych i czekach zostają ślady, które może wytropić zwykły detektyw amator. A John Powers nie był amatorem. Z tych samych powodów nalegał, żeby pojechali samochodem. Mimo zapewnień linii lotniczych o ochronie danych, łatwo można było dotrzeć do list pasażerów. Poza tym na miejscu musieliby albo wynająć samochód, znowu posługując się dokumentami, albo zdać się na taksówki. Żadne z tych wyjść nie było rozsądne. Przed trzecią Kate spakowała rzeczy do tahoe Luke’a i wreszcie mogli wyjechać. Wybrała się więc na drugie piętro w poszukiwaniu gospodarza. Luke był w swoim biurze i rozmawiał przez telefon. Machnął ręką, żeby weszła do środka. – Tak, nieźle, Frank. – Zasłonił słuchawkę i szepnął: ,,detektyw’’. – Cieszę się, że ci się podobała. – Chwila przerwy. – Posłuchaj, mam dla http://www.tarczeprostokatne.com.pl/media/ palce zaciskają się na jego kurtce, ale twarz ani drgnęła. Świadomy, że Malinda jest tak samo jak on zaciekawiona tym, co się dzieje, Jack badał językiem wewnętrzną miękkość jej warg. Palce, które poprzednio ujmowały jej twarz, obejmowały teraz jej głowę. Ich oddechy się wymieszały. - Brawo, tato! Wygrałeś! Głos syna przypomniał Jackowi, że, niestety, nie są z Malinda sami. Possał przez moment jej dolną wargę i zakończył pocałunek. - No tak, ale co teraz? Choć pytanie skierowane było do syna, Jack nie odrywał wzroku od Malindy. Wargi miała leciutko

kawiarnię, ,,Uncommon Bean’’, którą uwielbiała, a także swoje witraże i mnóstwo pieniędzy. Wszystko, czego potrzebowała i co mogło dać jej szczęście. – Przepraszam, że wspomniałem Luke’a – odezwał się w końcu Richard. – Jakiś diabeł we mnie wstąpił, czy co. – Mieliśmy ciężką noc, to wszystko. Sprawdź dłonie na oparciu jej krzesła. Zapanowało milczenie. Ciszę przerywały jedynie ich oddechy. - Dziękuję za farby i za resztę. Są wspaniałe. - Bardzo się cieszę. Masz wyjątkowy talent. Poczuła coś ciepłego w środku. -Dziękuję- ledwie zdołała wykrztusić, bo tak bardzo wzruszyły ją jego słowa. -Boże, ależ ty pięknie pachniesz - jęknął po chwili. -Ty też - wyszeptała w odpowiedzi, jednak gdy odwróciła głowę, odskoczył do tyłu, obszedł ją i stanął przy oknie. Stał, zwrócony do niej plecami. Ręce oparł o framugę wysokiego, wąskiego okna. Zalewało go srebrzyste światło. Musiał mieć ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. W ramionach był tak