po drodze kogoś spotka, powie, że jej pani zgubiła

wypadek. „Na wszelki wypadek". Te słowa nie dawały Sylwii spokoju przez całą noc, długo po tym, jak odesłała Imogen taksówką do Aethiopii. Uprzednio sprawdziła, czy Karolina jest w domu, i powiedziała jej część prawdy: Imo opuściła lekcję matematyki i przyszła do niej, była w fatalnym nastroju i nie najlepiej się czuła. Karolina powinna mieć teraz na nią oko. - Nie zauważyłam niczego podejrzanego - zdziwiła się Karo. - Ona nie chce robić zamieszania, ale lepiej obserwuj ją, kochanie. - Oczywiście, jak zawsze. 115 Była to absolutna prawda, jak Sylwia przekonała się później. Zresztą od razu wydało się jej nieprawdopodobne, aby Karo nie zauważyła, że Imogen źle się czuje, nie odrabia lekcji czy cierpi na bezsenność. Albo że jej mąż przejawia niezdrowe zainteresowanie którąś z dziewczynek. Przez całą noc Sylwia zastanawiała się nad wyznaniem Imogen, http://www.tarczeprostokatne.info.pl rzeczy niż dręczenie mnie. Parker pokręciła głową. - Tego nie jestem taka pewna, Shey. On potrafi być bardzo uparty. - W stosunku do ciebie też był bardzo uparty, ale ostatecznie przejrzał na oczy i dał sobie spokój. Prędzej czy później moje przesłanie też do niego dotrze. Zresztą zobacz, dzisiaj nie przyszedł, więc może już po wszystkim. - No, nie do końca było tak, jak mówisz. W stosunku do mnie on wcale nie był taki nieustępliwy. Niby mnie szukał, ale tak jakoś bez przekonania. Po tym, jak odebrałaś go z lotniska i po naszym pierwszym spotkaniu, ukrywanie się przed nim bynajmniej nie nastręczało mi trudności. - Parker przez

Nie da się uciec od faktu, że on i Karolina tak szybko zdecydowali się na to małżeństwo, nie myśląc o jej córkach. Gdyby nigdy się nie spotkali, a zwłaszcza nie pobrali, Izabela nadal by żyła, a Flic i Imogen mieszkałyby z matką i czekały, aż czas uleczy rany po krzywdzie, jaką wyrządził im ojciec. Kat, z którą od tygodni już jadał obiady (chociaż fizyczna bliskość Sprawdź Z sercem bijącym jak młot zdołała zawinąć kluczyk w bibułkę i umieścić na dnie torebki. Teraz ta rzecz (sam dotyk przyprawiał ją o mdłości)... jeszcze tylko złożyć wszystko w paczuszkę i schować w skrytce. Na dole rozległy się głosy. Trzasnęły drzwi samochodu. Zuzanna rzuciła się do kontaktu, zgasiła lampę i czym prędzej wepchnęła deskę podłogową na miejsce. Zrobiła to perfekcyjnie... nawet za bardzo perfekcyjnie. Na szczęście przypomniała sobie w porę, która krawędź wystawała bardziej. Podniosła się z wysiłkiem, nie bacząc na zdrętwiałe nogi, wyrównała wykładzinę, ustawiła na miejscach stolik i krzesło (na szczęście na dywanie zostały odciśnięte ślady, widoczne nawet w słabym świetle), wreszcie podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz.